Serce Grozy ( sesja )

PBCH, PBF, PBEM

Moderator:Avalanche

Awatar użytkownika
Tredo
Mieszczanin
Posty:660
Rejestracja:2008-06-03, 06:27
Lokalizacja:Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tredo » 2008-09-24, 09:25

Pistolet dyskretnie wylądował za pasem od sutanny natomiast ostrze szybko zostało na powrót ukryte w lasce. Wielebny odwrócił się do Rity spojrzał jej w oczy i spokojnie zapytał
- Czy na pewno nic Ci się nie stało? - w zasadzie nie czekając na odpowiedź posadził ją na wolnym siedzeniu w przedziale w którym stali i wyszedł w stronę Mirksa i kobiety.

Awatar użytkownika
Drapiąca
Osadnik
Posty:335
Rejestracja:2008-06-03, 08:31
Lokalizacja:...kolwiek

Post autor: Drapiąca » 2008-09-24, 19:33

Wszystko zdarzyło sie tak szybko, że Rita właściwie nie zdążyła zareagować.
Krzyknęła tylko, kiedy zorientowała się, że nad jej głową świsnęła kula i drugi raz, kiedy olbrzymi napastnik wyłamał okno.
Była w szoku, nie zdawała sobie nawet sprawy z tego jak mocno wczepiła palce w sutannę księdza w ciągu ostatnich kilku chwil. Na jego pytanie kiwnęła tylko niemo głową, wpatrując się w niego szeroko otwartymi ze strachu oczami i bezwiednie pozwoliła posadzić się na siedzeniu.
Kiedy Philip wychodził z przedziału, spuściła wzrok zauważając z lekkim zdziwieniem, że strasznie trzęsą jej się dłonie.
Zaczerpnęła tchu i zerwała się z siedzenia, szybko wybiegając za księdzem. Wolała nie zostawać sama. Przy towarzyszach podróży, mimo ciągłej niechęci wobec Mirksa, paradoksalnie czuła się najbezpieczniejsza.
Poza tym, martwiła się o Celine. Miała nadzieję, że dziewczynie nic się nie stało podczas całego tego zamieszania.
Come to the Dark Side - we have cookies!

Awatar użytkownika
Tjal
Arystokrata
Posty:1813
Rejestracja:2008-06-02, 21:54
Lokalizacja:Uć znowu

Post autor: Tjal » 2008-10-03, 22:19

Mirks z ulgą dopadł do kobiety, schował broń, wpierw ją zabezpieczając, po czym przychylił się do nieznajomej.
- Nic pani się nie stało - pobieżnie zlustrował wygląd kobiety, szukajać śladów jakiś widocnzych zranień - prosze neich pani pójdzie z nami - pomógł stanać pewniej kobiecie, a gdy zbliżył się ksiądz zwrócił się do niego - niech się pan nią zajmię, ja jeszcze się rozejrzę.
Joshua pozostawiając kobietę z ojcem Philipem, poszedł zobaczyć manifestacje neizwykłej siły nieznajomego szaleńca.
- czy on z jakiegoś cyrku się urwał - syknął do siebie Mirks oglądając wyrwę zrobioną przez brodacza.
Kiedy patrzysz w otchłań, pamiętaj że otchłań może się czuć nieswojo

Awatar użytkownika
Qrchac
Wędrowiec
Posty:74
Rejestracja:2008-06-03, 14:03
Lokalizacja:z lasu
Kontakt:

Post autor: Qrchac » 2008-10-04, 00:37

Wszyscy:
Pociąg w końcu stanął, z innego wagonu słychać jakieś podniesione głosy, to zapewne obsługa pociągu.

Mirks:
Nie widział, żeby na jej ciele były jakieś ślady, nawet najmniejszego zadrapania. Kiedy podszedł do miejsca gdzie jeszcze niedawno było okno zdziwił się dość mocno. Wyrwa w ścianie naprawdę robiła wrażenie. Kiedy spojrzał na nią zobaczył jak jakiś cień znika w lesie. Domyślał się, że to niedoszły porywacz.

o. Philip, Rita:
Kobieta była lekko roztrzęsiona ale wydawało się, że nic jej nie jest. Rozejrzeli się po wnętrzu wagonu. To co było korytarzem i częściowo przedziałem w sumie można nazwać teraz pobojowiskiem. Widać, że ten wagon będzie musiał przejść generalny remont. Spojrzeliście ponownie na kobietę, tym razem dokładniej. Dziewczyna jest naprawdę piękna. Dużo piękniejsza niż na plakatach i zdjęciach. Była dość blada, co nie dziwiło w tej sytuacji, kiedy chcieli jakoś bardziej pomóc ta grzecznie powiedziała, że nie trzeba. Kobieta wstała delikatnie otrzepawszy się wstała i wyszła na korytarz.

Wszyscy:
Dziewczyna się odezwała dość spokojnym ale trochę drżącym głosem. Zdawali sobie sprawę ile musi ją kosztować takie zachowanie po tym co przeżyła przed chwilą.
Obrazek
Celine Lavoie
- Dziękuję państwu, wszystkim. Nie wiem co by się stało, gdyby nie wasza interwencja
Jakby odruchowo poprawiła włosy, po tym geście poznaliście, że chyba nie do końca nad sobą panuje. W tym momencie wpadł do przedziału prawdziwy konduktor pociągu i zaczął rozglądać się po zdemolowanym wagonie. Był to szczupłym, średniego wzrostu mężczyzną. Jeden z gapiów zdążył już zdać relacje z tego co się stało, wtedy on pobladł jak ściana.
Obrazek
konduktor
Jąkał się kiedy mówił, widać, że jest bardzo zdenerwowany.Chyba najbardziej ze wszystkich.
- Mademoiselle Lavioe! Nic się panie nie stało? Co za straszne wydarzenie! Przysięgam że Canadian Pacyfic złapie i surowo ukaże osoby za to odpowiedzialne.

W tym momencie w pannie Lavioe zaszła jakby jakaś zmiana. Wstała jakby nigdy nic się nie stało i spojrzała z góry na konduktora.
- Mam nadzieję.
Spojrzała po każdym z nich, najdłużej zatrzymując wzrok na Mirksie. Westchnęła
- Zapraszam państwa do mnie do wagonu, będę mogła podziękować za to co zrobiliście. Tylko dajcie mi doprowadzić się do porządku. Poza tym ten wagon już jest na tyle uszkodzony, że wygodniej będzie się wam podróżowało w moim.
Uśmiechnęła się lekko, po czym odwróciła i ruszyła w kierunku wynajętego przez nią wagonu.
Konduktor wyszedł na zewnątrz pociągu, najprawdopodobniej żeby ocenić szkody. Wyglądał jak zbity pies.

Awatar użytkownika
Qrchac
Wędrowiec
Posty:74
Rejestracja:2008-06-03, 14:03
Lokalizacja:z lasu
Kontakt:

Post autor: Qrchac » 2008-10-07, 08:17

Wszyscy:
Tak właściwie wszyscy stali w miejscu nie wiedząc co dokładnie ze sobą zrobić płynął szybciej niż im się wydawało, bo w drzwiach pojawił się konduktor taszcząc to co było kiedyś oknem - ciężką ramę z kawałkami grubego drewna dookoła. Widząc to spojrzeli po sobie, nie wyobrażali sobie jak mogliby sami to wyrwać. Mina konduktora wyrażał conajmniej strapienie. Okazało się też, że Panna Lavoie nie poszła do wagonu tylko czekała na konduktora do którego odezwała się.
ObrazekCeline Lavoie Obrazekkonduktor
- Jak to wygląda, jest tam ciało?
- Niestety, ten człowiek zbiegł.

Mina kobiety była nieciekawa. Do konduktora podszedł ktoś inny z obsługi pociągu i coś mu powiedział na tyle cicho, że nie usłyszeli. Twarz konduktora poszarzała jeszcze bardziej.
- Panno Lavoie, pni ochroniarz nie żyje... policja została już powiadomiona telegraficznie.
Ona na chwilę zamknęła oczy i wciągnęła powietrze i głośno je wypuściła. Po chwili powiedziała.
- Mój ojciec pokryje wszystkie koszty napraw. Proszę jednak, zachować możliwie największą dyskrecję.
- Dobrze, osobiście zadbam, żeby nazwisko Lavoie nie nie było kojarzone z tą sprawą.
Kobieta zwróciła się do nich.
- Widzę, że będę musiała poprosić państwa o ochronę do końca podróży. Jeśli oczywiście się zgodzicie.
Mina pokazywała ewidentnie, że nie spodziewa się już więcej kłopotów w trakcie dalszej drogi. A może nie? Cóż mogli zrobić jeśli nie przytaknąć i tak mieli spędzić tam resztę podróży.

o. Philip:
Cała ta sytuacja jest co najmniej dziwna ale jakoś śmiesznie pasuje do podróży, w którą mógłby go wysłać przyjaciel. Nawet lekko się uśmiechnąłeś na myśl o tym, że może teraz on będzie mógł kogoś wyciągnąć z kłopotów jakie miał przed laty, po czym aż wzdrygnął się na tę samą myśl.

Rita
No to klops. Skoro ma być zachowana dyskrecja to podejrzewałą, że tak będzie. Nawet jak udzieli jakiego wywiadu wspominając o tym zatrzyma go szefostwo. Już widziała takie rzeczy. Z drugiej strony tutaj nie choć o dalszą sławę ale o życie. Choć nadal szkoda.

Mirks:
Tym razem wskazała również na niego i jakkolwiek by na to nie patrzeć głupio będzie jej odmówić. Do tego ona była tak piękna, dobrze by wyglądała na... Szybko przywołał się do porządku, nie czas teraz na takie myśli.

Wszyscy:
W końcu poszli do prywatnego wagonu, który był naprawdę przestronny i wydawało się im, że lepiej i wygodniej urządzony niż klub, w którym spędziliście początek podróży. Całość była urządzona w stylu art deco: Duże powierzchnie, bogate materiały, dyskretne oświetlenie. W środku były jeszcze dwie osoby oprócz panny Lavoie, jak szybko się dowiedzieli jej sekretarka oraz osobista służąca. Ta pierwsza zaproponowała im coś do picia (sherry, whisky może jakiś koktajl) natomiast służąca posadziła was w wygodnych fotelach. Kiedy otworzono barek wszyscy uśmiechnęli się z lekkim rozmarzeniem - z chęcią mieliby u siebie coś takiego. Dość obszerny barek wypełniony był po brzegi różnymi wódami, whisky, likierami a butelki miały tylko jedną wspólną cechę: oznaczenie McT - znak firmy McTanish. Po chwili pojawiła się wasza gospodyni, przebrana w nową suknię i z nienagannie ułożonymi włosami. Uśmiechnęła się do was.
- No to może zacznijmy w końcu porządnie. Bardzo dziękuję wam, za to co zrobiliście dla mnie dziś. Jestem Celine Lavoie ale mówcie mi Celine.
Uśmiechnęła się do was, po czym jej wzrok zogniskował się dłużej na dziewczynie a na ustach wykwitł szerszy uśmiech.
- Rita Miller! Co za spotkanie. Czemu wcześniej Cię nie poznałam.
To stwierdzenie i rozpoznanie połechtało przyjemnie ego aktorki.

===================================
To są informacje, które wiadomo ogólnie i część z was na pewno je posiada a jeśli nie to może się o nich dowiedzieć od większości napotkanych przypadkowo osób:
Co wiadomo o Celine Lavoie:
Rubryki towarzyskie nowojorskich gazet sporo miejsca poświęciły jej pobytowi w NY. Zaczynała jako modelka, ale ostatnio zrobiło się o niej głośno, gdyż odniosła sukces na Broadwayu. producent zaangażował ją bez wątpienia za jej niepodważalną urodę, ale na scenie wykazała się charyzmą i prawdziwym talentem. Publiczność oszalała na jej punkcie
Celine Lavoie stała się stała się jedną z najbardziej znanych osobistości życia artystycznego NY, ale jej ojciec nie pozostaje w jej cieniu. Celine jest córką Jeana-Claude'a Lavoie, kanadyjskiego barona alkoholowego, kontrowersyjnego właściciela i dyrektora McTanish Distiling Company. Firma zajmuje się produkcją whisky a (oczywiście tego nie nigdy nie udowodniono i głośno się nie o tym nie mówi) rodzina Lavoie dorobiła się fortuny na przemycie alkoholu do USA.
Nie wiadomo ile jest warta firma McT ale niektórzy szacują roczny dochód tej firmy na 10 milionów USD (w dzisiejszych czasach jest to porównywalne z wartością 100 milionów).

Awatar użytkownika
Tjal
Arystokrata
Posty:1813
Rejestracja:2008-06-02, 21:54
Lokalizacja:Uć znowu

Post autor: Tjal » 2008-10-07, 09:52

Joshua odprężył się nieco, w czym zapewne pomogła szklaneczka whisky dostarczona przez służącą.
- Nazywam się Joshua Mirks szanowna pani, cieszę się ze mogliśmy pomóc w tej sytuacji z tym szaleńcem – dopił do końca zawartość szklaneczki – miejmy nadzieję że ktoś tego wariata wkrótce schwyta, obawiam się czy nie zacznie zagrażać mieszkańcom tych okolic przez które przejeżdżaliśmy – sięgnął po butelkę i nalał sobie jeszcze porcję whisky – Jedzie pani do samego Montrealu ? – powiedział rozpierając się wygodnie z napełnioną szklaneczką.
Kiedy patrzysz w otchłań, pamiętaj że otchłań może się czuć nieswojo

Awatar użytkownika
Drapiąca
Osadnik
Posty:335
Rejestracja:2008-06-03, 08:31
Lokalizacja:...kolwiek

Post autor: Drapiąca » 2008-10-07, 21:43

Siadając w prywatnym wagonie, Rita ciągle czuła się roztrzęsiona i oszołomiona niedawnymi zdarzeniami.

Kiedy na stoliku przy którym siedzieli pojawił się alkohol, Rita jednym haustem wypiła kieliszek koniaku, nie bacząc zupełnie na brak elegancji w swoim zachowaniu. Czując, jak miłe ciepło rozchodzi się po jej ciele, zaczęła powoli się uspokajać.

Nie zdążyła jeszcze dobrze rozejrzeć się po pomieszczeniu, gdy dołączyła do nich Celine.
Rita uśmiechnęła się ciepło, kiedy kobieta ją rozpoznała.
- Do tej pory jakoś się mijałyśmy, więc bardzo się cieszę że mogę nareszcie poznać panią osobiście, Celine, mimo tych okropnych okoliczności. To straszne, co może dzisiaj spotkać człowieka w biały dzień, nawet w takim miejscu jak to. Podziwiam pani odwagę w zachowaniu zimnej krwi.

Rita posunęła Mirksowi swój kieliszek, prosząc go wzrokiem o dolanie alkoholu.

- A podziękowania powinna kierować pani tylko i wyłącznie do tych mężczyzn - popatrzyła z wdzięcznością na ojca Philipa, z powrotem na Joshuę, po czym podniosła wzrok na aktorkę uśmiechając się kącikiem ust - Ja sama zdołałam tylko pokrzyczeć ze strachu.

- Swoją drogą ma pan rację, panie Mirks, ten szaleniec może być groźny, może należaloby się upewnić czy władze otrzymają wiadomość o jego ucieczce?
Come to the Dark Side - we have cookies!

Awatar użytkownika
Tredo
Mieszczanin
Posty:660
Rejestracja:2008-06-03, 06:27
Lokalizacja:Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tredo » 2008-10-07, 22:56

- Dziękujemy za gościnę panno Lavoie - duchowny spojrzał spokojnie w oczy dziewczyny. - Nazywam się Philip Henry Cecil. Cieszę się, że udało nam się usunąć choć na chwilę tego człowieka, jednak ja mniej obawiam się o mieszkańców tych okolic jak to zasugerował Pan Mirks. Zastanawia mnie czy ten szaleniec nie będzie Pani szukał dalej, albo jemu podobni - mówiąc to ojciec Philip wciąż oceniał reakcję młodej milionerki.

Po chwili odwrócił wzrok i w zamyśleniu podszedł się po wagonie biorąc szklankę od służącej i usiadł nieopodal Mirksa przesuwając w jego stronę puste naczynie.

- Nic z tego co zrobiliśmy nie musiałoby mieć miejsca, gdyby nie ten człowiek... - powiedział nie patrząc ani na Mirksa, ani na kobiety. Mirks zauważył, że to ślad krwi na dłoni i lasce przykuwa uwagę księdza.

Awatar użytkownika
Qrchac
Wędrowiec
Posty:74
Rejestracja:2008-06-03, 14:03
Lokalizacja:z lasu
Kontakt:

Post autor: Qrchac » 2008-10-08, 00:07

Obrazek
Celine Lavoie
- Nie musimy chyba trzymać się tak oficjalnej strony.
Spojrzała po reszcie zebranych.
- Co do ochrony to zawsze przyda się ktoś samotnie podróżującej kobiecie. A czy coś się może jeszcze zdarzyć tej podróży, to nie wiem. Jednak jeden taki "incydent" wystarczy, prawda? Na pewno macie też masę innych pytań.
Przez chwilę panowała zupełna cisza. W pewien sposób krępująca.
Celine lekko spoważniała,
- Więc zacznijmy od poważnych tematów. Nie chcę, żeby wyszło, że macie do czynienia z rozhisteryzowaną aktoreczką i chce wyjaśnić całą zaistniałą sytuację. Widzicie tak naprawdę to była trzecia próba porwania. No cóż mój ojciec ma potężnych wrogów. Wracam teraz do Montreralu na pogrzeb mojego dziadka, jak widać to również musieli wykorzystać.
Westchnęła smutno. Co przerwał Mirks dość dziwnym pytaniem:
- Czy Pani dziadek nie przyjaźnił się przypadkiem księdzem?
Domyślili się, że chodzi mu o to czy McBride nie zorganizował całego tego przedstawienia. Może to i był "stary diabeł" (o ile księdza można tak nazwać) ale bez przesady. To co widniało na twarzy Celine po tych słowach było trudne do sprecyzowania - mieszanina zdziwienia, konsternacji i rozbawienia. W końcu rozbawienie wzięło górę i po wagonie rozlał się śmiech aktorki.
- Mój dziadek z księdzem? Daleko mu było to tego. Szybciej z każdym możliwym rozpustnikiem, bo lubił się zabawić i to często w niekonwencjonalny sposób. Ogólnie było dziwnym człowiekiem o jeszcze dziwniejszych zainteresowaniach. Wątpię, raczej gardził księżmi.
Próbowała ukryć uśmiech ale przychodziło jej to z trudem. Wzięła łyk whisky.
- Dobrze, kończąc temat. Mój ojciec jest biznesmenem i ostatnio ma dość duże problemy z konkurencją. Jest to potężny, amerykański syndykat handlowy.
Spojrzała po wszystkich.
- Ci ludzie kilkakrotnie grozili mojemu ojcu i reszcie rodziny. To co stało się dziś zapewne należy przypisać im. Jadę do Montrealu bo tam będę najbezpieczniejsza poza tym martwię się o ojca i chce przy nim być. Może będzie potrzebował jakiejś pomocy.
Spojrzała na końcówki swoich butów i przez chwilę wydawało się wam, że przypomina małą zagubioną dziewczynkę.
- Więcej niestety nie wiem. No dobrze, a co was sprowadza do Montrealu? Jeśli można wiedzieć oczywiście.

Awatar użytkownika
Tjal
Arystokrata
Posty:1813
Rejestracja:2008-06-02, 21:54
Lokalizacja:Uć znowu

Post autor: Tjal » 2008-10-09, 11:36

Mirks dolał Ricie alkoholu, chociaż większość jego uwagi przykuwały ślady krwi, zmarszczył brwi zastanawiając się w którym momencie one powstały.
Słysząc pytanie o cel podróży do Montrealu, zaśmiał się cicho, mając na uwadze jak się skończyła poprzednia rozmowa na ten temat.
- Interesy droga pani, nic szczególnie wartego uwagi – podniósł swoją szklanke do ust i szeptem dodał – miejmy taką nadzieję – przechylił ją do końca, odetchnął ciężko i odstawił ją na stół. – Pomimo słusznych podejrzeń że ten wariat wiedział co czyni i nie była pani przypadkowym celem, wolę jednak na najbliższej stacji zaalarmować tutejszą policje o tym zdarzeniu, oczywiście nie informując ich o pani personaliach – skinął lekko głowa w kierunku gospodyni.
Kiedy patrzysz w otchłań, pamiętaj że otchłań może się czuć nieswojo

Awatar użytkownika
Drapiąca
Osadnik
Posty:335
Rejestracja:2008-06-03, 08:31
Lokalizacja:...kolwiek

Post autor: Drapiąca » 2008-10-10, 00:07

-Dziękuję.
Rita kiwnęła głową do Mirksa i wzięła kieliszek.

Uśmiechnęła sie pod nosem, kiedy Joshua się zaśmiał i wzięła mały łyczek alkoholu. Nie miała zwyczaju pijać zbyt często, więc po wychylonym przed chwilą kieliszku zaczynała już czuć się trochę niebezpiecznie rozluźniona i nie chciała przesadzić.

- Osobiście jadę do Montrealu.. właściwie w odwiedziny. - Zwróciła się do Celine - Ale skoro łączy nas cel podróży, to może byłabym w stanie pomóc pani w jakiś sposób? Zważając na fakt, że często sama potrzebuję ochroniarza, myślę, że nie będę zbyt dobrą ochroną.. - zaśmiała się lekko - Ale może będę mogła udzielić pani wsparcia w jakiś inny sposób? Wierzę że cała ta sytuacja może być dla pani trudna, Celine. Śmierć dziadka, szantaże, dzisiejsze porwanie.. - spojrzała na aktorkę ze szczerym zmartwieniem.
Come to the Dark Side - we have cookies!

Awatar użytkownika
Qrchac
Wędrowiec
Posty:74
Rejestracja:2008-06-03, 14:03
Lokalizacja:z lasu
Kontakt:

Post autor: Qrchac » 2008-10-11, 13:42

Wszyscy:
Obrazek
Celine
- Proszę, mówcie mi Celine.
Ksiądz powiedział, że jedzie odwiedzić starego przyjaciela. Kiwała głową przyjmując wasze odpowiedzi i widocznie analizowała je.
- Szczerze to wątpię, żeby teraz ktoś jeszcze raz próbował porwania. Za duże ryzyko, biorąc pod uwagę, że całość pociągu została postawiona na nogi. Ale co do zawiadomienia policji to kiedy pociąg stał już to zrobiono. Wracając do waszego pobytu w Montrealu, to znaczy, że będziecie w mieście prze kilka dni. Będę mogła się wam odwdzięczyć jak należy. Może uda mi się was oprowadzić po kilku moich ulubionych zakątkach miasta. Lub przynajmniej ugościć dobrą kolacją.- Dodała z lekkim rozbawieniem, z tonem głosu i akcentem włoskiego mafioso - Nie uznają odmowy.

Dalsza część podróży minęła w dość przyjemnej atmosferze i prawie udało się im zapomnieć o tym co miało miejsce w pociągu. Tak właściwie to przeskakiwali z tematu na temat jednak dziwnym trafem często wracał on na teatr. Przy okazji dowiedzieliście się, że Celine uważa Szekspira za barbarzyńcę w porównaniu do Corneillem ale z chęcią jeszcze przed śmiercią czy, jak szybko się poprawiła, końcem kariery, zagra lady Makbet. W ciągu paru godzin dojechaliście na miejsce.
Montreal:
Obrazek
Wszyscy:
Nad Montrealem zapada już zmierzch kiedy pociąg leniwie wjechał na Dworzec Viger. Bagaże już na nich czekały a odprawa celna była tylko formalnością. Prawie od razu podszedł do nich siwy chudy jegomość w wieku około 60 lat. Spytał się was czy przyjechali na zaproszenie ojca McBride. Wszyscy kiwnęli głowami odpowiadając, że tak. Wtedy też zrozumieli, że rzeczywiście wszyscy są gośćmi tej samej osoby, tego szczwanego lisa. Mężczyzna okazał się być stangretem powozów, który zabiorą ich do L'Eglise St. Cutis i domostwa ojca. Okazał się on dość przestronny i wygodny - mogli się w nich rozsiąść.

Po wyjściu z budynku dworca poczuli się jakby tak naprawdę wysieli nie w Ameryce Północnej ale na starym kontynencie. Tutaj wszędzie można wyczuć Europę, w budynkach, powietrzu nawet patrząc na ludzi chodzących po ulicy. Chłonęli ten widok.

Tę chwilę ciszy przerwały słowa: Wspaniałe, prawda? To była Celine wychodząca właśnie z budynku dworca. Obok niej szedł masywnie zbudowany mężczyzna o czerwonej twarzy, który był ubrany w niestosowny do tej pory roku gruby futrzany płaszcz. Celine przedstawiła wam jako swojego wuja, Jacquesa. Był on wyraźnie zatroskany o bratanicę, podziękował wam i zaprosił do swojego dworku, gdy tylko znajdziecie chwilę czasu. Jego podziękowania były szczere i mieliście wrażenie, że płyną z głębi jego serca. Celine cmoknęła każde z nich w policzek (trochę dłużej patrzyła na Mirksa, do tego z wzajemnością) i dowiedziawszy się gdzie się zatrzymają dodała, że zadzwoni jeszcze wieczorem, żeby zabrać ich na obiecany spacer po Montrealu.

Kościsty woźnica odprowadził ich do powozów i ruszyli w drogę. Brukowanymi uliczkami podążali w kierunku Rzeki Świętego Wawrzyńca.
Obrazek
Powietrze w Montrealu pomimo później pory czuć jeszcze latem. Ojciec McBride przywitał ich na schodach i zaprowadził do wnętrza. Jest to odnowione seminarium, które zostało niedawno odbudowane. Nawet niewprawne oko stwierdzi, że są tutaj przemieszane różne style architektoniczne. Zbudowano go na solidnych starych fundamentach i odnowiono wieżę.
Ojciec poprosił aby z pytaniami powstrzymali się do kolacji, po czym zaprowadził do pokojów na piętrze (dla każdego osobny).

Twarz McBride'a poznaczyły już zmarszczki ale nadal był postawny i dobrze zbudowany, zupełnie nie było po nim widać, że przekroczył już 50tkę. Rzeczą która się nie zgadza z tym, jak go zapamiętali ( poza Mirksem) to ilość siwych włosów na głowie gospodarza. Za to z łatwością poznali jego przypominające szufle dłonie. Ma on na sobie grube, wełniane spodnie i sweter z kapturem, przez co przypomina bardziej starego wilka morskiego niż księdza.

Kolacja podana została w przytulnym pokoju, który kiedyś zapewne był jednym z gabinetów. Posiłek nie jest specjalnie wyrafinowany ale za to smaczny i sycący. Został przygotowany i podany przez gospodynię księdza madame D'Anjou. Jest to niska, krępa kobieta o pokaźnym nosie, ma na sobie grubą czarną suknię i czarny fartuch.

Ogólnie atmosfera była dość miła i rozmowy toczyły się głównie na temat dawnych przygód księdza jak i ich z nim związku. Taka rozmowa wg księdza miała wam pomóc trochę lepiej się poznać i nabrać odrobiny zaufania (Tutaj proszę o posty w temacie rekrutacyjnym z tym, co chcecie ujawnić ze swojej przeszłości z ojcem). To z resztą wszystkim wydawało się dziwne, że ojciec zwleka z powiedzeniem czemu ich tutaj sprowadził, wszyscy maięli o nim opinię konkretnego i nie owijającego w bawełnę. W końcu kiedy ojciec nie wytrzymał i zapytał wprost gospodarz wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
Obrazek
Ojciec McBride
- Więc kiedy zaczęliśmy odbudowywać tę świątynie musieliśmy odsłonić fragmenty piwnicy dawnego seminarium. Tam znaleźliśmy grób, a w nim dobrze zachowane ciało.
Tutaj McBride co ich zdziwiło pochylił się w waszą stronę i ściszył głos prawie do szeptu.
- Co dziwniejsze serce zwłok wyglądało na nietknięte przez czas. Jestem przekonany, że odkryliśmy grób świętego, świętego Cutisa – w grobowcu na kamieniu było wyryte „James z Andrews”. Takie imię nosił właśnie ów święty podczas pobytu w sierocińcu, w którym się wychowywał. Na bierzmowaniu skrócił je do James Andrews, ale odnotowano, że i później posługiwał się obydwoma imionami.
Wziął głęboki oddech i spojrzał na gości. A jego oczy świeciły jak u małego chłopca, czekającego na prezent od świętego Mikołaja.
- Moja prośba do was to to, żebyście pomogli mi zdobyć dowody, że jest to właśnie jego grobowiec i jego serce. Chce zrobić wszystko co mogę, zanim powiadomię diecezję a oni przejmą sprawę. Chce mieć czyste sumienie, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy aby odkryć prawdę, dlatego proszę was o pomoc.
Spojrzał na nich czekając na reakcję.
Ostatnio zmieniony 2008-10-11, 14:13 przez Qrchac, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Tjal
Arystokrata
Posty:1813
Rejestracja:2008-06-02, 21:54
Lokalizacja:Uć znowu

Post autor: Tjal » 2008-10-17, 12:04

Pociąg
Pierwsze chwile Mirks był jeszcze dość rozmowny, wtrącił kilka uwag, ale potem wycofał się z rozmowy. Przy pierwszej sposobności dopilnował żeby konduktor poinformował lokalną policję o szaleńcu. Nie dawało mu spokoju dziwne spojrzenie fałszywgeo konduktora i przedziwne zakończenie całej sytuacji, czemu ten świr się tak zachował, jakoś wytłumaczenie ze nie ma co szukać logiki u tego typu osób do Joshuy nie przemawiało. W dalszych rozmowach , w szczególności o teatrze nie brał w ogóle udziału, wyjął stary notes w skórzanej oprawie i zaczął w nim pieczołowicie nanosić jakieś notatki, na pytania co takiego piszę, odpowiadał parsknięciem i bezczelnym stwierdzeniem że list do ciotki w Oregonie.

Montreal
Jak tylko wysiedli wszyscy Mirks się wręcz rozpromienił, chłonął atmosferę miasta . W głębi siebie zastanawiając się jak teraz wygląda Europa, czy odbudowała się po ostatecznej wojnie. Te myśli spowodowały że Joshua stał się zaskakująco uprzejmy jak na siebie. Pomógł kobietom z bagażami, kilak razy zażartował.

Parafia
Jak tylko się pojawił ojciec McBride, Mirks na powrót stał się dość oschły. Przedstawił się formalnie, a jak tylko znalazł się w środku począł lustrować każdy szczegół pomieszczenia, nie wahając się gdzieś podejść czy coś podnieść by się upewnić czy jest to coś ważnego. Przy kolacji milczał, czekając aż gospodarz wyjawi powody swego zaproszenia. Gdy je usłyszał , uniósł zaskoczony brew i powiedział
- czy ja dobrze rozumiem, zawraca pan głowę różnym osobom bo potrzebuję pan pomocy w badaniach historycznych. Nie powiem że to jest bardzo normalne , ale jak zauważyłem księża już nie są tacy jak kiedyś ( łypnął na drugiego z duchownych ) więc nie powinienem być zaskoczony. – przerwał zastanawiając się – dobrze ja powiedzmy nadam się do pilnowania znaleziska i zadbania o to by nikt o nim nie wychlapał pańskim przełozonym, ksiądz nożownik może ma dość wiedzy by poprowadzić same badania, ale czemu pan o to prosi ta miła kobietę, chce pan żeby namówiła potem jakiś producentów by o tym znalezisko nakręciła firm – Mirks kpiąco uśmiechnął się do księdza, pogodzony już z tym że na najbliższy czas opuszcza świat logicznych zachowań i normalnych ludzi.
Kiedy patrzysz w otchłań, pamiętaj że otchłań może się czuć nieswojo

Awatar użytkownika
Drapiąca
Osadnik
Posty:335
Rejestracja:2008-06-03, 08:31
Lokalizacja:...kolwiek

Post autor: Drapiąca » 2008-10-21, 22:13

Montreal
Po tym kiedy wysiedli z pociągu, Rita rozejrzała się dookoła ze szczerym zdumieniem
-Jak tu europejsko - Uśmiechnęła się i właściwie po raz pierwszy szczerze śmiały sie także jej oczy.
Odetchnęła głęboko.
- Prawie jak w domu.. - mruknęła cicho po chwili, bardziej do siebie niż do kogokolwiek z towarzyszy.

Kiedy pojawiła się Celine z wujem by się pożegnać i zadeklarować chęć kontynuowania znajomości, Rita wyraźnie się ucieszyła i obiecała, że bardzo chętnie przyjmie zaproszenie.

Parafia
Po dotarciu na miejce i przywitaniu z McBride'm, Rita zniknęła na chwilę w pokoju, żeby się przebrać i odświeżyć. Na kolację przyszła bez makijażu, ubrana w sięgającą kolan sukienkę na ramiączkach, z obniżoną talią. Już wcześniej można było stwierdzić, że Rita może mieć najwyżej dwadzieścia kilka lat, ale teraz wyglądała tym bardziej młodziutko.

Podczas kolacji Rita chętnie wdała się w typową rozmowę o wszystkim i niczym - pochwaliła posiłek podany przez madame D'Anjou, próbowała dowiedzieć się o warte obejrzenia miejsca w Montrealu, spytała McBride'a o rodowód kościoła. Nie omieszkała też zapytać go, jak w ogóle doszło do tego, że został duchownym.

Zwracała się do księdza McBride'a po imieniu, jakby skonsternowana możliwością używania wobec niego słowa 'ojcze', którym zwracala się przecież wcześniej do wielebnego Cecila. Z drugiej strony do Mirksa ciągle mówiła per 'pan'.

Kiedy po pytaniu księdza Cecila McBride przeszedł wreszcie do sedna i wyjaśnił powód zaproszenia, Rita tylko coraz bardziej rozszerzała oczy ze zdumienia, a słowa Mirksa wywołały na jej twarzy uśmiech zakłopotania.
-No właśnie - pokiwała głową przykładając w zamyśleniu do ust koniuszek widelca- rozumiem obecność zarówno pana Mirksa jak i wielebnego Cecila, ale do czego, Philipie, potrzebujesz mnie? Mam siedzieć i pachnieć? - spytała z lekką nutką ironii - Żaden ze mnie historyk! Może wykażę się jakąś wybitna ignorancją, ale ja nawet nie mam pojęcia kim był święty Cutis!
Zawiesiła na chwilę głos jakby uświadamiając coś sobie i odłożyła widelec na talerz, blednąc.
- Co wlaściwie wcześniej powiedziałeś? Że serce wyglądało na nietknięte przez czas? Chyba nie masz na myśli, że było.. uch.. świeże? - ostatnie słowo wypowiedziała prawie szeptem.
Zbladła jeszcze bardziej.
Ostatnio zmieniony 2008-10-21, 22:14 przez Drapiąca, łącznie zmieniany 1 raz.
Come to the Dark Side - we have cookies!

Awatar użytkownika
Tredo
Mieszczanin
Posty:660
Rejestracja:2008-06-03, 06:27
Lokalizacja:Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tredo » 2008-11-19, 10:27

Pociąg

Philip jeszcze przez jakiś czas popijał whisky. Kiedy Mirks nie zauważył, że duchowny postawił obok niego swoją pustą szklankę, spokojnie wyjął z jego ręki butelkę i nalał sobie sam. Robił tak jeszcze parokrotnie raczej zdawkowo włączając się do dyskusji. W pewnym momencie jakby przypominając sobie, że jest w eksluzywnej części pociągu poprosił osobistą służącą Celine, żeby wskazała mu miejsce gdzie mógłby umyć twarz. Wydawał się przy tym całkiem spokojny, jednak Mirks widział lekkie drżenie rąk księdza.

W toalecie Philip uporczywie starał się zetrzeć z rąk ślady krwi, był zdenerwowany, słychać było, że coś strącił na podłogę, nie robiąc jednak wielkiego hałasu bo nic się na szczęście nie potłukło. Zajął się także od razu oczyszczeniem ostrza ukrytego w lasce. Ponieważ szło mu to dużo szybciej niż zmywanie zaschniętej na dłoniach krwi nieco się uspokoił i już po chwili wrócił do towarzystwa jakby nic się nie stało. Na pytania czy coś się stało w toalecie odpowiadał z uśmiechem, że gdyby był nieco mniejszy nie robiłby tyle rabanu co słoń w składzie porcelany.

Mirks zauważył, że ksiądz wyraźnie się uspokoił nie mając na dłoniach żadnego śladu krwi napastnika...


Montreal

Duchowny wydawał się zadowolony, że podróż dobiegła końca przynajmniej na etapie kolejowym. Spodziewał się komitetu powitalnego od McBride i analizował do czegóż to są mu oni wszyscy troje potrzebni. Na razie nie mogąc znaleźć na to odpowiedzi uczestniczył w zachwytach nad Montrealem kontynuując stwierdzenie Rity o Europejskości tego miasta. Powiedział wtedy, że zna wiele Europejskich miast i ciekaw jest jak one teraz wyglądają.
- W domu nie byłem już od bardzo dawna...


Parafia Ojca McBride

Pierwsze powitanie duchownych było dziwne najpierw stanęli naprzeciw siebie i lekko skinęli głowami. "Ojcze", "Wielebny" następnie spojrzeli sobie w oczy podeszli bliżej i solidnie uścisnęli sobie dłonie.
- Kupa lat McBride - uśmiech na twarzy Wielebnego wyrażał kilka szarpiących nim emocji, ale ostatecznie ustąpił pod napływem jowialnej serdeczności.
Kiedy poklepywali się po plecach witając się "na misia" Philip pozwolił sobie na lekką złośliwość - Aleś posiwiał dziadu...
McBride nie był dłużny - a Ty od czasów Hondurasu przytyłeś i wyłysiałeś jeszcze bardziej stary draniu...

W pokoju Wielebny przebrał się z sutanny w czarną marynarkę. Przez chwilę zastanawiał się nad założeniem kabury i wzięciem ze sobą obu pistoletów, ale po chwili zmienił zdanie. Ukrywając z dodatkowej kieszeni tylko Derringera.

Przy kolacji Philip pozwolił sobie na kilka komentarzy odnośnie wspólnych "przygód" z ojcem McBride. Podkreślał wtedy, że nic w co pakowali się razem nie było do końca rozważne ale jakimś dziwnym szalonym trafem zawsze kończyło się dobrze. Bezpośrednio po tym stwierdzeniu zmobilizował gospodarza aby wreszcie zdradził po co ich do siebie sprowadził.

Po jego opowieści wyraźnie się zasępił po czym jako ostatni zabrał głos.

- McBride - tym razem użycie nazwiska brzmiało jak wyzwanie do jakiejś gry, a nie wymiana uprzejmości między starymi znajomymi - po pierwsze, wiesz, że studiowałem teologię i historię jednocześnie, ale nic w mojej głowie nie kołacze się odnośnie twojego świętego... Po drugie, cóż takiego jest w jego historii, którą musisz nam wyjawić, że nie chcesz tego oddać szefowi... Po trzecie i tu proszę o wybaczenie droga Rito, ale naprawdę wyjaśnij nam czego oczekujesz od naszej trójki zebranej tutaj? Bo obawiam się, że nasza przemiła towarzyszka raczej nie pomoże nakręcić filmu o nowym świętym...

- Ty jak zwykle coś kombinujesz - więc odsłoń przed nami swój plan stary lisie bo jak na razie widzę w nim za dużo niewiadomych, które wcale nie zachęcają do pomocy.


edit
Żebyście nie zapomnieli jak wyglądam :P

Obrazek
Ostatnio zmieniony 2008-11-19, 10:33 przez Tredo, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ