Serce Grozy ( sesja )

PBCH, PBF, PBEM

Moderator:Avalanche

Awatar użytkownika
Tjal
Arystokrata
Posty:1813
Rejestracja:2008-06-02, 21:54
Lokalizacja:Uć znowu

Serce Grozy ( sesja )

Post autor: Tjal » 2008-06-03, 02:50

Wszyscy:
19 sierpnia 1923r. jest dość przyjemna, pogoda. Względnie bezchmurna i słoneczna do tego jest nawet ciepło, miła odmiana o tej porze roku. W kasach czekały na nich bilety. Pociąg miał nr 2212, długi i luksusowy skład ciągnięty przez potężny parowóz – zwany też „Great Northern”. Wsiedli do niego punktualnie o 7 rano, mając przed sobą perspektywę 11 godzin podróży.




Nie na darmo firma Canadian Pacific słynie z solidności i komfortu. W wagonach powitała ich wypolerowana do połysku orzechowa boazeria, podłogi wyłożone dywanami a siedzenia pokryte ozdobną tapicerką. W składzie pociągu znajduje się jeden wagon sypialny z piętrowymi łóżkami, wytwornie wyglądający wagon-klub oraz luksusowy wagon restauracyjny z aksamitnymi zasłonami, lustrami z rżniętego kryształu, delikatna porcelaną i masywnymi srebrnymi sztućcami. W takich warunkach przyjdzie spędzić im podróż, można się zrelaksować.
Rozsiedli się w wygodnych fotelach – troje podróżnych w jednym przedziale, choć fotele były cztery. Jeśliby spojrzeć na nich z boku to stanowicią dość „ciekawe towarzystwo”. Czy osoby siedzące przed nimi też są gośćmi McBride’a? Znając tego starego diabła to pewnie tak. W końcu jest was troje a on właśnie mówił o podobnej liczbie gości.
_________________




Rita Miller

Do przedziału weszła młoda, modnie ubrana, elegancka blondynka, roztaczając wokół siebie zapach lekkich, kwiatowych perfum.
Rozejrzała się po przedziale. Pociąg był wykwintny i wyglądał zupełnie wygodnie, musiała to przyznać. Wciąż nie była do końca pewna, czy odwiedzanie tego dziwaka McBride'a to dobry pomysł, ale coraz bardziej przekonywała się, że taka odskocznia z pewnością jej nie zaszkodzi.
Stając na palcach położyła na półce nad siedzeniami niewielką, podręczną walizeczkę, po czym usiadła na swoim miejscu.
- Dzień dobry - kiwnęła głową do współpasażerów z oszałamiającym usmiechem.
Jej akcent był twardy, wyraźnie nie amerykański. Nawet niezbyt wprawne ucho mogłoby poznać w nim germańską naleciałość.
Ciekawe, pomyślała, czy ci mężczyźni to też jego znajomi.. A może znali także Johna.. poczuła nagłe ukłucie smutku w sercu, ale wystarczająco panowała nad swoją mimiką, by nie dać po sobie tego poznać.
Zdjęła kapelusz i położyła go na pustym siedzeniu obok siebie.
Rękami obleczonymi w kremowe, jedwabne rękawiczki poprawiła jeszcze włosy ułożone tuż przy głowie w idealne fale, po czym wyjęła z torebki długą fifkę i pudełeczko wiśniowych cygaretek.
- Czy obraziliby się panowie, gdybym zapaliła? - spytała grzecznie i popatrzyła pytająco na dwóch pozostałych pasażerów - Bo jeśli będzie to przeszkadzać, mogę oczywiście przejść się do wagonu restauracyjnego..
_________________



Osobą siedzącą w rogu przy oknie był mężczyzna w sile wieku, na oko 30 leni, może nieco starszy. Przyodziany był w szyty na miarę granatowy garnitur, który wprawne oko mogłoby ocenić na bardzo dobrej jakości, aczkolwiek już nieco zbyt znoszony. Przy oknie stała, koło jego nogi stała walizka, widać chyba był zbyt leniwy by ją włożyć na półki bagażowe. Przez dłuższą chwilę obserwował krzątająca sie kobietę, a słysząc jej pytanie, jedynie odwrócił się do okna.
Nie znoszę tego typu sytuacji, pomyślał, ciekawe czy to nieznajoma czy też przyjdzie mi mieć z nią kontakty zawodowe, miejmy nadzieje ze to się szybko wyjaśni.
Czując zakłopotanie kobiety, wyciągnął papierośnice, przez chwilę się w nią wpatrywał, jakby wybór papierosa wymagał naprawdę wielkiego zachodu, po czym wyjął jednego z nich i zapalił, chowając srebrne pudełeczko do kieszeni marynarki




Drzemiący do tej pory na drugim miejscu pod oknem ksiądz otworzył oczy i z uwagą zaczął przyglądać się współpasażerom. Niezbyt wygodnie ułożona stopa z powodu bagażu mężczyzny z naprzeciwka widać zdrętwiała bo syknął i nieco się przekręcił, tak, żeby zarzucić nogę na nogę. Jego twarz rozpromienił wyraz ulgi najwyraźniej związany z delikatnym machaniem zdrętwiałą kończyną.

- Witam Panią! - uśmiechowi towarzyszyło badawcze spojrzenie, a czoło zmarszczyło się, kiedy najwyraźniej próbował sobie coś przypomnieć. - Czy ja aby Pani nie znam? Tak uroczej twarzy się nie zapomina.

Chwilę się zastanawiając doszedł zapewne do wniosku, że to co go wyrwało z drzemki oprócz boleśnie ułożonej stopy to było także jakieś pytanie współpasażerki.

- Co zaś do papierosa - jego wzrok przemknął od kobiety do mężczyzny i z powrotem - to nie ma problemu... Szanowny pan nie raczył wcześniej się zapytać i teraz i tak zakwalifikujemy nasz przedział jako dla palaczy a ja się dostosuję.

Smutny uśmiech i lekko zmarszczony nos mogłyby zostać odebrane jako wątpliwa aprobata dla zapachu papierosa współpasażera.

- Droga Pani, palono już przy mnie dużo mniej przyjemne rzeczy...
- Zasadniczo Pani pozwoli, że się przedstawię. Philip Henry Cecil.

Palce duchownego spokojnie gładziły posrebrzaną rękojeść laski trzymanej tuż przy lewej nodze.




Widząc zachowanie duchownego, mężczyzna mląc papierosa w zębach, chwycił większą walizkę i wrzucił ją do przestrzeni bagażowej, pozostawiając na podłodze tylko aktówkę, którą też na wszelki wypadek przycisnął do ściany pod okna, by na pewno nie przeszkadzała.

Uśmiechnął się przepraszająco do duchownego, nagle zmarszczył brwii, jakby coś rozważając. Uśmiech znikł z twarzy Josha, a jego miejsce zajęła na powrót mniej sympatyczna maska.

Rozparł się na powrót w fotelu, zaciągnął się dymem, wypuszczając po chwili sporych rozmiarów obłok, potęgujący coraz bardziej zawiesistą atmosferę w przedziale.




Zarumieniła się lekko, kiedy ksiądz uraczył ją komplementem.
Philip Henry Cecil.. próbowała przywołać sobie w głowie to nazwisko – w końcu przez jej życie przewijało się tak wiele osób – ale nie, była prawie pewna, że nie znała go. Musiał widzieć filmy, w których występowała. Tak, to na pewno było to.

- Miło mi poznać – odpowiedziała i kiwnęła głową – Jestem Rita Miller... Chyba nie znamy się osobiście, ale możliwe, że kojarzy mnie ojciec z kinowego ekranu..
Nie trzeba było chadzać do kina, by chociaż ze słyszenia znać nazwisko Rity, dość popularnej aktorki filmu niemego.

Kobieta popatrzyła na drugiego współtowarzysza, który palił już papierosa, a potem na zdegustowana minę księdza, po czym odłożyła na chwilę swoje cygaretki.

- To może ja chociaż otworzę okno, dobrze? – spytała, podnosząc się lekko z miejsca aby uchylić okno.
Do przedziału wpadł podmuch świeżego powietrza, rozwiewając chmurę papierosowego dymu, a stukot kół pociągu stał się głośniejszy.
Rita usiadła z powrotem w wygodnym fotelu, po czym zapaliła swoja cygaretkę, umieszczoną na długiej fifce.

- Panowie również zmierzacie do Montrealu? – spytała, próbując zagaić rozmowę. Miała nadzieję, że w ten sposób dowie się, czy oni również otrzymali zaproszenie McBride’a. Nie dziwiłoby ją, jeśli ksiądz byłby również jego gościem – w końcu McBride też jest teraz duchownym..
Ale ten drugi człowiek.. Z jednej strony wydawał się nieokrzesanym gburem, ale z drugiej, intrygował ją w pewien sposób. Poza tym, jak do tej pory, w ogóle się nie odzywał. Może pytanie zachęci go do tego, żeby cokolwiek powiedzieć..



- Oczywiście! Wiedziałem, że znam skądś Pani twarz. Choć nieczęsto mam czas odwiedzać kino staram się jak najwięcej zapamiętywać. To kiedyś będzie bardziej popularne... - uśmiech na twarzy księdza zapewne miał związek nie tylko z miłą rozmową, ale i z otwartym oknem.

- Co zaś do podróży... - uśmiech na chwilę zniknął zupełnie a zastąpiło go dziwne zasępienie -tak udaję się do Montrealu. Na zaproszenie pewnego starego znajomego...
- A pan zapewne w sprawach biznesowych? - ksiądz znów się uśmiechnął tym razem w stronę milczącego współpasażera.




To tylko przypadkowi podróżni, nie przesadzaj Josh, sam siebie skarcił w myślach. Uśmiechnął się swobodniej, wręcz przyjacielsko , rozparł się wygodnie w fotelu i cichym acz wyraźnym głosem odpowiedział.
- Tak dokładnie, do Montrealu jadę, w celach biznesowych jak najbardziej - poprawił marynarkę - wybaczą państwo nie przedstawiłem się Joshua Mirks - spojrzał ku otwartemu oknu - przeszkadza księdzu, może zamknąć ?





Może ten człowiek, Joshua, jest po prostu nieśmiały, pomyślała Rita i uśmiechnęła się ciepło w jego stronę. W końcu odezwał się dopiero, kiedy pytanie skierowano bezpośrednio do niego
- Ależ, panie Mirks, proszę spojrzeć, jest taka piękna pogoda... Nie duśmy się w zamkniętym przedziale, trochę zdrowego powietrza nikomu przecież jeszcze nie zaszkodziło. - w jej oczach pojawiły się żartobliwe iskierki.

Zwróciła się do księdza
- A ojcu muszę w cichości ducha przyznać, że bardzo miło jest zostać czasem poznaną, byle tylko nie za często, oczywiście. Inaczej mogłoby stać się to dość uciążliwe, tak sądzę.

Zastanowiła się przez chwilę. Ksiądz jedzie do Montrealu, na zaproszenie starego znajomego.. to mogłoby sie zgadzać.
Mirks przecież może być w przedziale przez przypadek, wyraźnie powiedział że ma do załatwienia jakieś sprawy zawodowe, to chyba nie mogło byc związane z McBridem.
- Ja też jadę w sprawach towarzyskich. - uśmiechała się w stronę księdza, ale jej oczy patrzyły poważnie, jakby badawczo - Coż za zbieg okoliczności, proszę sobie wyobrazić, że również mam zamiar odwiedzić starego znajomego.




Uśmiechnął się, widac było że jakaś presja z niego zeszła. Tak to na pewno przypadkowe osoby, będzie dobrze odpocząć przed pracą, pocieszył się w myślach.

- Byliście państwo wcześniej w Montrealu, może polecacie jakieś warte uwagi miejsca, ja dopiero pierwszy raz będę z wizytą w tym mieście, a jako że wyjazd miałem dość niespodziewany, nie zdążyłem się za wiele o nim dowiedzieć - mówiąc to lekko przymknął okno, zostawiając tylko szczelinę na kilka palców.



- Droga Pani rozumiem, że jednocześnie pragnęłaby Pani być sławną ale i mieć prywatność. Nie wiem czy jest to możliwe do pełnego pogodzenia. - uśmiech na twarzy duchownego wydawał się raczej smutny.

- Co zaś do Montrealu drogi Panie to nie... Nie byłem tam jeszcze choć wielu moich znajomych było. Polecili mi pewną interesującą ksiengarenkę i zaciszną restaurację. Może je odnajdę.



Cóż, ja także nigdy tam nie byłam.. ciężko więc mi cokolwiek polecać, ale.. - tu zastanowiła się przez momencik i zwróciła się szczególnie w stronę księdza- Jeśli panowie lubicie oglądać architekturę sakralną, zostałam zaproszona do nowo otwartej parafii przez pewnego znajomego mi księdza. Być może nowy kościół wart jest obejrzenia?

Rita zwróciła uwagę na to, że Mirks stał się troszkę swobodniejszy.
- Jeśli zaś chodzi o zaciszną restaurację, będę bardzo wdzięczna jeśli ojciec poda mi jej lokalizację. Zawsze miło jest wybrać się na dobry posiłek, nie sądzi pan, panie Mirks?




- Co do kościoła, to ciekaw jestem droga Pani pod jakim jest on wezwaniem? - weraz zaciekawienia na twarzy księdza był bardziej niż dostrzegalny. Na chwilę w ogóle nie odrywał wzroku od twarzy Rity, później się skonstatował i zerknął na Mirksa.




- Hmm.. Szczerze przyznam, że nie jestem do końca pewna.. - Rita zmarszczyła brwi w zamyśleniu - Zaraz zaraz, na pewno mam to zapisane razem z adresem..
Sięgnęła do torebki i przez chwilę zapamiętale czegoś szukała, by po chwili wyjąć stamtąd mały notesik.
Przewróciła kilka kartek, przejechała palcem po otwartej stonie i po chwili stuknęła kartkę paznokciem

-Tak, dobrze mi się wydawało. - powiedziała bardziej do siebie niż do towarzyszy, po czym zamknęła z trzaskiem notesik, włożyła go z powrotem do torebki i dopiero wtedy zwróciła się do ksiedza. - To parafia św. Curtisa.




Wyraz zakłopotania na twarzy księdza był zauważalny tylko przez kilka sekund...
- To w takim razie faktycznie zmierzamy w tym samym kierunku. - szybki uśmiech i jeszcze szybsze powstanie z miejsca. - Państwo wybaczą, noga mi ścierpła i muszę chwilkę się przejść.

Duchowny otworzył drzwi przedziału i wspierając się na lasce wyszedł.



Niech to szlag, starzeje się chyba i przestaje ufać własnej intuicji, myśląc to wykrzywił paskudnie twarz.

- Parafia świętego Curtisa, tak, coś mi to mówi, a pan drogi ojcze zechce jeszcze przez chwile nas nie opuszczać - mówiąc to gwałtownie powstał i położył ciężka dłoń na ramieniu księdza - zbiegi okoliczności mają to do siebie, że warto o nich od razu porozmawiać, żeby w przyszłości nie powodowały zamieszania - zacisnął nieco dłoń na ramieniu księdza - więc nalegam byśmy jednak nieco porozmawiali, zgodzi się pani ze mną - przeszył kobietę spojrzeniem, ale w jego oczach poza groźbą był dziwny niewyraźny smutek.

No to wracamy do pracy, a to tacy mili ludzie, eh cóż poradzić, pomyślał Joshua.





Co się tu dzieje..?, pomyślała Rita.

- Ojej.. - jęknęła tylko i popatrzyła po mężczyznach zagubionym wzrokiem - Panie Mirks, czy coś się stało? Proszę się uspokoić..
Dotknęła lekko ręki Mirksa leżącej na ramieniu księdza, mając nadzieję że nie dojdzie do żadnych rękoczynów.

- Nie rozumiem czemu panowe są tacy zaniepokojeni.. Jeśli faktycznie łączy nas cel podróży, to chyba dobrze, prawda? - uśmiechnęła się wyjątkowo niepewnie - Przynajmniej podróż nie upłynie nam samotnie..

Czemu oni zachowują się tak dziwnie?, myślała Rita. Jakie nieporozumienia? Stary dziwak zaprosił całą trójkę i to wszystko.. Co niepokojącego może być w spotkaniu z okazji otwarcia parafii? Ale.. przecież John też zachowywał się dziwnie..
Rita poczuła jak w jej żołądku wiąże się supeł.

- A jeśli chcecie panowie podyskutować, może przejdźmy się do wagonu restauracyjnego.? Zjemy ciepłe śniadanie i porozmawiamy.. - spojrzała znacząco na Joshuę -..kulturalnie


Zatrzymanie w pół otwartych drzwiach nie było tym czego Philip Henry Cecil się się spodziewał. Rita zauważyła dokładnie to czego Mirks zobaczyć nie mógł. Grymas złości ściągający twarz. I do tego jakaś dziwna zmiana w lasce, którą trzymał duchowny... Jak gdyby rękojeść przesunęła się w stosunku do reszty i za chwilę w jego dłoni mogło znaleźć się coś zupełnie innego niż tylko podpora dla człowieka, który ma problem z nogą...

- Panie Mirks... - spokojny ton przywodził na myśl kaplicę... Ale raczej cmentarną. - przyznam się, że nie przepadam za tego typu niespodziankami. Ale może faktycznie lepiej będzie od razu chwilę porozmawiać na temat, jak rozumiem, naszego wspólnego znajomego.

Duchowny usiadł przyglądając się współtowarzyszom. A jego palce w dziwny sposób gładziły dalej nieco przekręconą rękojeść laski.


- Chyba jeszcze nie jest pora na posiłek droga pani - prychnął siadając na powrót na swoim miejscu - dobrze więc moi drodzy, więc co was prowadzi do pana McBride'a

- Może szanowny pan zechce zacząć - kpiąco zwrócił się do księdza - tylko wpierw niech ksiądz odłoży tą laseczkę, nie wiem jak wiele pan czytał opowiadań z żółtych książeczek, ale gwarantuje panu, że rzeczywistość jest inna, a nie chciałbym panu połamać paluchów a tej jakże ładne laseczki wsadzić panu do nosa - uśmiechnął się paskudnie, rozpinając poły marynarki, pod którą na szelkach zwisała mu kabura z pistoletem - więc czekamy księżulku.

Tak, praca, eh żeby tylko ta miła kobieta przestała się patrzeć tak krytycznie, nie znoszę pracować przy takich osobach. Oby też tylko ten duchowny nic nie kombinował, przecież niedługo będę razem z nim pracował - Josh czekając na odpowiedź księdza bił się ze swoimi myślami.




W tej chwili uśmiech na twarzy księdza był absolutnie spokojny. Ani jeden mięsień ani zmarszczka nie zdradzały tego co krąży w jego głowie. Trzymana dalej w lewej dłoni rękojeść laski także była w tej chwili nieruchoma. Prawa ręka wygładziła wiszący na szyi krzyż i spokojnie znieruchomiała na przepasającym sutannę pasie z czarnego materiału.

- Panie Mirks. Ja Panu nie będę groził, ale jeśli ma Pan cokolwiek mi do zarzucenia to proszę to jasno wyartykułować. Pragnąłem jedynie przespacerować się chwilę wspominając starego przyjaciela, z którym połączyły mnie pewne... - podczas chwilowego zawieszenia głosu duchowny odwrócił wzrok od Mirksa i zerknął w stronę Rity. Chciał sprawdzić czy jest bardzo przestraszona takim obrotem sprawy. - ...pewne 'przygody'. Sposób zaakcentowania ostatniego słowa sugerował, że nie było to nic przyjemnego.



Rita patrzyła z przerażeniem na zachowanie Mirksa.
Serce zaczęło jej łomotać, kiedy zaczął grozić księdzu, a kiedy ostentacyjnie pokazał swoją broń, poczuła jak uginają jej się nogi. Wydała z siebie zduszony ni to jęk, ni szloch, i usiadła bezwiednie na fotelu.
Ścisnęła w rękach torebkę, aż zbielały jej kłykcie. Nigdy jeszcze nie znalazła sie w takiej sytuacji, nikt nie groził jej bronią... Do tej pory myślała, że byłaby w stanie próbować się obronić, ale teraz paraliżował ją strach.

- Czemu pan to robi..? - szepnęła do Mirksa ze strachem i wyrzutem w oczach - Niech pan na siebie popatrzy, grozi pan kobiecie i księdzu..
Nieśmiały.. Rita karciła się w myślach, jak mogła pomyśleć że ten człowiek jest nieśmiały? Po co w ogóle to było? Po co zgodziła się na zaproszenie McBride'a? Mogła przecież wiedzieć, że John otaczał się podejrznymi ludźmi; od poczatku nie powinna mieć z nimi nic wspólnego. A teraz, zamiast odetchnąć od nerwowej codzienności, wpakowała się w sam środek czegoś jeszcze gorszego. No i te 'przygody'.. Miała nadzieję że wybierze się na miłą uroczystość z okazji otwarcia nowej parafii, ale złowieszczy ton księdza nie wróżył nic dobrego..
Po policzku Rity spłynęła pojedyncza łza.



- proszę księdza, po pierwsze nie mam zaufania do idiotów którzy w dzisiejszych czasach chowają broń w lasce, takie osoby są najczęściej albo głupie albo szalone, z jednymi i drugimi z zasady wole nie mieć doczynienia, szczególnie jeżeli oni mają tą broń przy sobie - warknął niemiło - więc albo odłoży tą laskę do przestrzeni bagażowej albo nim przejdziemy do dalszej rozmowy, zwichnę panu nadgarstek, a ten ładny przedmiot wywalę przez okno, albo oddam konduktorowi. Widzi pan w Ameryce możemy chodzić obwieszeni bronią palną, ale od morderstwa gubernatora Masachussets, we wszystkich stanach ukryte ostrze są zakazane, a ich posiadane karane dość surowo.

- Ja osobiście jadę spotkać się z księdzem McBridem, mam mu wyświadczyć pewne usługi - odetchnął nieco - nie wiem czemu ale ostrzeżono mnie że w pociągu spotkam też przyjaciół księdza - przyjaciół wymówił z mocno ironicznym wydźwiękiem - intrygowało mnie czemu mi na to zwrócono uwagę, a jak widzę w dodatku wszyscy jesteśmy w jednym przedziale. Jak mówiłem nie lubię niepewności, więc jak tylko ksiądz raczy spełnić moją prośbę, może uczciwie opowiecie mi więcej o waszym celu podróży i co was łączy z tym klechą.

- a szanowna pani - przerwał, zbierając się w sobie - eh płacząca kobieta, brawo Josh, gdyby to rodzice widzieli- pomyślał po czym kontynuował - raczy pani się nam tu nie mazać, nic nikomu nie grozi, jedynie sobie nieco odpuszczamy zbędą kurtuazję.



W swoim strachu nawet nie zauważyła spływającej łzy. Po słowach Mirksa odruchowo siegnęła do policzka. Kropla momentalnie wchłonęła się w tkaninę rekawiczki.
Ritę ogarnęło jakieś oburzenie połączone z desperacją.
- Mazać się?! Herr Gott, grozi pan kobiecie bronią i dziwi się pan że ona się boi? Proszę pana, nigdy w życiu nie pomyślałabym że spotkam się z takim grubiaństwem. - w jej akcencie, chyba przez zdenerwowanie, jeszcze wyraźniejsza stała się niemiecka naleciałość. - Zuerst, nikt nie zamierzał tu być nieuczciwy, jak sądzę. Chyba tylko pan coś ukrywa, skoro zachowuje się pan w tak.. podejrzanie ordynarny sposób. Ponownie popatrzyła na Mirksa z wyrzutem.

- Jeśli zaś chodzi o ojca Mc Bride'a, to nie mam zamiaru wyświadczać mu żadnych 'usług', jadę tam w celach czysto towarzyskich i nie rozumiem, wirklich, nie rozumiem czemu pana tak to interesuje. Pioza tym, skoro i pan został zaproszony, chyba także zalicza się pan do grona jego 'przyjaciół'.. - przedrzeźniła jego ironię - Niech lepiej pan sam wyjaśni czemu zachowuje się tak agresywnie, zanim zacznie przesłuchiwać i obrażać bogu ducha winnych ludzi, panie Mirks.

Uspokoiła trochę przyspieszony oddech, a jej oczy lekko rozszerzyły się przez chwilę, jakby była zaskoczona własną reakcją.
W głębi duszy zdziwiła się sama sobie, że zdobyła się na taką odwagę w zaistniałej sytuacji i nie rozkleiła się.

- Myślę, że wykroczył pan daleko poza brak zbędnej kurtuazji. - powiedziała cichym, pełnym wyrzutu głosem - A teraz proszę pozwolić mi przejść się coś zjeść.
I napić, pomyślała. Chyba potrzebuję kieliszka koniaku dla odstresowania. A potem przejdę się do konduktora i wysiądę na najbliższej stacji.. To już zaszło zdecydowanie za daleko..

Wstała z fotela i ściskając torebkę, z duszą na ramieniu wyszła z przedziału.
Starała się grać odważną, ale tak naprawdę trzęsła się jak galareta.
A powinna była słuchać ojca.. Przecież mówił: "Wynajmij, dziecko, ochroniarza."



- chyba nie widziała szanowna pani, agresywnego zachowania, bronią też nikt pani nie groził, możliwe jest nawet że jestem tu po to by dbać o to żeby nikt panience bronią nie groził, niech pani poczeka z tym obiadem, jak sobie spokojnie porozmawiamy, udamy się wszyscy na posiłek - zmierzył kobietę wzrokiem - naprawdę, nalegam.


Ciche kliknięcie towarzyszyło blokadzie ukrytego zamka w lasce, której rękojeść obróciła się o 360 stopni.

- Teraz żeby jej użyć musiałbym użyć obu rąk w nieco niewygodny sposób dlatego proszę się już nie obawiać. Jest to już tylko podpora schorowanego człowieka. - duchowny odłożył laskę na bok i w tym momencie pokazał Mirksowi, że miał cały czas wycelowanego z niego wyciągniętego spod przepasającego go pasa małego Derringera typu Cobra, który od razu schował znów do sutanny, zrobił to jednak tak, żeby Rita tego nie zauważyła. - Nie jestem aż takim idiotą jak Pan myśli i spodziewam się, że nasza wiedza i doświadczenie są do czegoś potrzebne naszemu 'koledze' - zaakcentowanie słowa kolega mogło sugerować, że zastanawia się co dokładnie łączy McBridea z pozostałymi.

- Droga Pani. Zapewniam, że jako rozsądni mężczyźni nie pozwolimy aby cokolwiek się Pani stało ani żeby miała Pani przez nas jakiekolwiek nieprzyjemności. Obiecuję, że dalsza rozmowa z mojej strony obejdzie się bez jakichkolwiek manifestacji.

- Pan Mirks także na pewno będzie zachowywał się przyzwoicie.

Delikatnie dotykając dłonią ręki wstającej kobiety uśmiechnął się naprawdę serdecznie i uspokajająco.



Rita popatrzyła niepewnie po mężczyznach.
Wielebny Cecil naprawdę ją uspokoił. Kiwnęła do niego głową, pokazując że wszystko jest w porządku
- Wierzę, że ojciec, jako prawdziwy dżentelmen, - tu rzuciła Joshowi lekko oskarżające spojrzenie - nie pozwoliłby żeby coś mi się stało, ale nie chciałabym narazić ojca na nieprzyjemności ze strony pana Mirksa..
Usiadła, pocierając skroń, po czym zwróciła się do drugiego mężczyzny.

- Panie Mirks, jestem zniesmaczona pańskim zachowaniem. - usiadła i ze zrezygnowaniem spojrzała na niego spod rzęs - Sprawia pan że czuję się w tym przedziale jak więzień, nie jak pasażer. Poza tym, mówi pan o obiedzie, a ja naprawdę chciałabym na razie zjeść coś na śniadanie.

W ogóle nie rozumiała, co się dzieje. Czuła się, jakby trafiła w sam środek jakiegos dziwnego męskiego konfliktu i jakby wszyscy, oprócz niej tylko, wiedzieli w czym rzecz.
- Czy jeśli szybciutko opowiem panu historię mojego życia, o ile nie zna już jej pan z gazet, - powiedziała ironicznie - to pozwoli mi pan opuścić przedział?



Derringer, dobrze że nie shuriken, ale przynajmniej wiem co tam trzymał, eh powinni zakazać drukowania tych tandetnych opowieści, bo potem świat jest pełen takich jełopów jak ten ksiądz.

- Nie znam pani histori życia i mam nadzieje że nie będzie mi ona potrzebna, mam tylko dwa pytania, w jakim celu jedziecie do pana McBridea'a i czy po opuszczeniu tego pociągu obrazu się do niego wybieracie, czy też nie i tyle moi drodzy, nic więcej - warknął niemiło - co nie powinno nam zająć tyle czasu, no chyba ze pani znowu sobie zacznie wyobrażać że jest pani wieziona, pani grożą czy coś innego, a szanowny ksiądz wyciągnie bat, zahaczy go o mijany semafor i ucieknie z pociągu, zostawiając po sobie komplet rytualnych noży jakie nosi pod sutanną.

- udzielcie mi tych dwóch prostych odpowiedzi i skończmy tą farsą, przez którą czuję się jak w kinie - mówiąc to spojrzał na zegarek, aby sprawdzić ile jeszcze do tego przeklętego Montrealu będzie jechał.



- Jadę prosto do McBridea, na jego zaproszenie bez wyjaśniania celu... A skoro pan zerka na zegarek to do Montrealu jeszcze jakieś 10,5 godziny... A bata nie mam...



Kiedy Mirks zaczał mówić o księdzu z batem i o rytualnym nożach, Rita chcąc nie chcąc wyobraziła sobie tę sytuację i nagle cała atmosfera strachu i napięcia jaką czuła opuściła ją.
Zaśmiała się cicho, ale szczerze, dusząc śmiech rękawiczką.
Po chwili westchnęła, uspokajając się. Widać było, że rozluźniła się trochę.
Przecież i tak nie mam nic do ukrycia, pomyślała.

- Nie widziałam McBride'a od bardzo dawna, przoszę mi wierzyć. Dostałam po prostu zaproszenie na otwarcie jego parafii, i pomyślałam że byłoby miło wybrać się gdzieś, odetchnąć od codzienności. Nie mam zielonego pojęcia o tym, czym podejrzanym mógłby się zajmować; bo pewnie to pana interesuje.. i pewnie wolałabym nie wiedzieć. - powiedziała szczerze, zamyśliła się na chwilę po czym dodała - Prawdę mówiąc, największym zaskoczeniem był dla mnie w ogóle fakt że został księdzem..



Philip zmarszczył brwi i zaczął sobie przypominać swoje spotkanie z McBridem, te wszystkie wydarzenia, które mogłyby się stać kanwą dla jakiejś fantastycznej opowiastki za kilka centów. To co sprawiło, że spokojny ksiądz musi mieć przy sobie broń i to jak najbardziej różnorodną...

- Ja od zawsze znałem go jako księdza. Spotkaliśmy się... Kilka dobrych lat temu w Hondurasie...






No proszę, pomyślała, zawiało ich trochę na południe.
W sumie nic dziwnego, że ksiądz Cecil mógł tam przeżyć jakieś egzotyczne przygody.
Uspokoiło ją to trochę, może nie ma się czego jednak obawiać..

- W Hondurasie? - spytała z zaciekawieniem - Wiem, że go nosiło po świecie, ale nie wiedziałam że już wtedy był księdzem. - na moment zawiesiła głos, ale po chwili kontunuowała - Kiedy go poznałam był osobą świecką, właściwie dopiero ostatnio dowiedziałam się że przyjął śluby. Szczerze mówiąc, jakoś nigdy nie wydawał mi się zbyt gorliwym katolikiem.. - zmarszczyła brwi i popatrzyła za okno - Hm, ciekawe co musiało się stać, aby skłonić go do takiej decyzji.




- Byłem tam misjonarzem... - wyraz twarzy Philipa zdawał się być spokojny, jednak widać było, że lewa ręka duchownego szuka laski...
- A on mi bardzo pomógł w pewnej kwestii natury ewangelizacyjnej... - dłoń duchownego spoczywająca na rękojeści laski wydawała się być nieco za mocno zaciśnięta...





Rita skarciła się w myślach za swoje wcześniejsze dziwaczne podejrzenia.
Kwestia natury ewangelizacyjnej, nieprzyjemne przygody.. Nic dziwnego że dużo przeżyli. Na pewno mieli problemy z tubylcami, może reagowali oni agresywie na kaganek oświaty..?
Na jej twarzy niemal zabłąkał się uśmiech ulgi, ale powstrzymała się i zachowała powagę.

- Rozumiem.. - pokiwała współczująco głową - Niepokorni tubylcy? - zawiesiła na chwilę głos - Muszę przyznać, że podziwiam ludzi, którzy decydują się na takie wyzwanie jak szerzenie wiary wśród pierwotnych ludów.

Rita czuła się już niemalże swobodnie. Niemalże, bo ciągle czuła napięcie związane z siedzącym obok Mirksem. Co tu dużo mówić, bała się go. Bez sensu jednak chyba byłoby rezygnowanie z podróży ze względu na jednego gbura.. Cóż, różni ludzie chodzą po świecie, niektórzy są przewrażliwieni i agresywni.
Dobrze że ksiądz Cecil jest obok..






Mirks przez dłuższy czas wsłuchiwał się w milczeniu w rozmowę współpasażerów.
Ona nie ma znaczenia, to dobrze, wygląda na poczciwą osóbkę, za to ksiądz, trudno o nim więcej wyrokować, ale na wszelki wypadek będzie dobrze mieć na niego oko - rozważał sytuacje i powoli schodziło z niego napięcie - może jestem przewrażliwiony, cóż po ostatnich tygodniach mam do tego prawo - sam siebie usprawiedliwiał.

Joshua wyciągnął kolejnego papierosa z papierośnicy i powoli,ostentacyjne go zapalił.

Awatar użytkownika
Tredo
Mieszczanin
Posty:660
Rejestracja:2008-06-03, 06:27
Lokalizacja:Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tredo » 2008-06-03, 19:11

- Mogę też poprosić? - duchowny wystawił dłoń w stronę Mirksa.

Awatar użytkownika
Tjal
Arystokrata
Posty:1813
Rejestracja:2008-06-02, 21:54
Lokalizacja:Uć znowu

Post autor: Tjal » 2008-06-03, 19:26

Przez chwilę wpatrywał się w księdza, po czym bez słowa wyciągnął papierośnice i otworzył przed nim.

- z lewej mieszanka alabamska , bardzo łagodna, z prawej ostry europejski

Awatar użytkownika
Tredo
Mieszczanin
Posty:660
Rejestracja:2008-06-03, 06:27
Lokalizacja:Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tredo » 2008-06-03, 19:28

Ksiądz niewiele myśląc wziął pierwszego z prawej papierosa. Poczekał na podanie zapalniczki i solidnie się zaciągnął.

- A miałem już nie palić...

Awatar użytkownika
Drapiąca
Osadnik
Posty:335
Rejestracja:2008-06-03, 08:31
Lokalizacja:...kolwiek

Post autor: Drapiąca » 2008-06-03, 21:04

Całe szczęście, że minęła ta okropna, napięta atmosfera, pomyślała Rita.
Uśmiechnęła się lekko. Nie spodziewała się, że ksiądz pali. Wielebny zaskakiwał ją na każdym kroku.

Kiedy mężczyźni zapalili, podniosła się i ponownie otworzyła okno patrząc znacząco na Mirksa wzrokiem mówiącym 'Nie zamykaj go tym razem'.

Usiadła i sama sięgnęła do torebki po swoją fifkę i zapaliła cygaretkę. Zapach wiśniowego tytoniu zmieszał się z papierosowym obłokiem.

Wzięła oddech, jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili rozmyśliła się i zagryzła wargę.
Patrzyła badawczo na mężczyzn, paląc, a po chwili odgasiła niedokończoną cygaretkę.
Zdjęła rękawiczki i przez chwilę bawiła się nimi, gniotąc je w wypielęgnowanych dłoniach, najwyraźniej rozmyślając nad czymś z pochyloną głową.
Po chwili uniosła głowę dość gwałtownym ruchem i zmrużyła oczy.

- To wszystko co zdarzyło się przed chwilą.. Ja mam wrażenie że panowie wiedzą o czymś.. i niepokoją się czymś, a ja żyję w błogiej ignorancji i przeświadczniu, że wybieram się na miłą wycieczkę. - położyła dłoń na szyi, popatrzyła w bok, po czym wróciła wzrokiem do towarzyszy - Może to przewrażliwienie, - uśmiechnęła się zachowawczo - ale czy jest coś co powinnam wiedzieć, a najwyraźniej nie wiem?

Awatar użytkownika
Tredo
Mieszczanin
Posty:660
Rejestracja:2008-06-03, 06:27
Lokalizacja:Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tredo » 2008-06-03, 21:13

Wyraz twarzy palącego Philipa Henrego Cecila był mieszanką złości na samego siebie i coraz mocniej pojawiającego się wyrazu ulgi.

Przyglądając się zachowaniu Rity, duchowny wiedział, że za chwilę może paść pytanie, na które żadne z nich zapewne nie było w stanie dać jasnej odpowiedzi. Bo jak jasno i prosto wyjaśnić, jakie rzeczy spotkały ich w życiu i co z tego mogło połączyć ich ścieżki prowadząc ich teraz do Montrealu.

- Rito, zapewne dopóki razem nie spotkamy się z naszym znajomym nie poznamy odpowiedzi na to pytanie. Być może to my jesteśmy przewrażliwieni, ze względu na różne doświadczenia... - wymowne spojrzenie w stronę Mirksa, sugerowało że chyba duchowny zaakceptował jego specyficzne podejście do ludzi.

- Myślę, że aby szybciej minął nam czas faktycznie moglibyśmy coś niecoś zjeść i napić się. Po papierosie zawsze mam ochotę na kofeinę...

Awatar użytkownika
Tjal
Arystokrata
Posty:1813
Rejestracja:2008-06-02, 21:54
Lokalizacja:Uć znowu

Post autor: Tjal » 2008-06-04, 11:58

Joshua dopalił papierosa i zgasił go w popielniczce, jego głowę zaprzątały mu różne wątpliwości tyczące się jego współpasażerów.

- Posiłek i coś do picia będzie dobrym pomysłem, może więc wybierzemy się do wagonu restauracyjnego by kontynuować - uśmiechnął się kpiąco - tą cudowną rozmowę.

Tak, na miejscu się wszystko wyjaśni, grunt by pojechać tam razem i byście grzecznie stali przede mną gdy spotkamy się z tym księdzem, pocieszył się w myślach. Wstał, wziął swoją mniejszą walizeczkę, zapiął marynarkę by nie było widać kabury i zwrócił się do współpasażerów.

- Więc jak, idziemy ?
Kiedy patrzysz w otchłań, pamiętaj że otchłań może się czuć nieswojo

Awatar użytkownika
Drapiąca
Osadnik
Posty:335
Rejestracja:2008-06-03, 08:31
Lokalizacja:...kolwiek

Post autor: Drapiąca » 2008-06-04, 13:53

Kiedy Mirks kpiąco zaakcentował słowa "cudowna przygoda", Rita przewróciła oczami i spojrzała na niego z niesmakiem.

- Tak, mam wyjątkową ochotę nareszcie zjeść śniadanie. - Pokiwała głową do księdza, uśmiechnęła się do niego i wstała z fotela. Zabrała ze sobą tyko torebkę i wyszła z przedziału, czekając na księdza Cecila.

Mirks, jak dla niej, mógłby zostać w przedziale jedynie ze swoimi własnych czarnymi myślami.
Zresztą, ciekawe po co on bierze ze sobą bagaż, pomyślała, ale nie odważyła się spytać samego zainteresowanego. Kto wie, może ma tam jakieś dziwne, cenne rzeczy.. Nie zdziwiłaby się, gdyby trzymał tam coś niebezpiecznego.
Come to the Dark Side - we have cookies!

Awatar użytkownika
Tredo
Mieszczanin
Posty:660
Rejestracja:2008-06-03, 06:27
Lokalizacja:Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tredo » 2008-06-04, 18:56

- Pora na kawkę... - ksiądz Cecil wstał i jako ostatni wyszedł z przedziału zamykając za sobą drzwi.

Awatar użytkownika
Qrchac
Wędrowiec
Posty:74
Rejestracja:2008-06-03, 14:03
Lokalizacja:z lasu
Kontakt:

Post autor: Qrchac » 2008-06-04, 20:48

Wszyscy:
Wyszli z przedziału, przeszliście przez dwa wagony zanim dotarli do celu. Gdyby nie to jak wąskie jest to pomieszczenie i stukot kuł pomyśleliby, że to prawdziwy klub a nie część składu pociągu. Głębokie, wygodne skórzane fotele, drewniane stoliki, wiszące lampy, drewniana podłoga a na niej elegancki dywan. W rogu siedzi czterech starszych jegomościów z fajkami grających w karty - jedyne czego brakuje to szklanek z jakimś trunkiem. W powietrzu unosi się delikatny i przyjemny zapach tytoniu.
Znaleźli bez trudu odpowiednie miejsce dla wszystkich. Rozsiedli się w fotelach, można powiedzieć, że w nich zatopili. Po chwili pojawił się uśmiechnięty (i na co zwróciła uwagę Rita - przystojny) kelner. Stanął przy ich stoliku i lekko się skłonił.
Obrazek
Kelner
Dzień dobry państwu. Czym mógłbym służyć?

Awatar użytkownika
Tjal
Arystokrata
Posty:1813
Rejestracja:2008-06-02, 21:54
Lokalizacja:Uć znowu

Post autor: Tjal » 2008-06-04, 20:56

Joshua wygodnie rozłożony w fotelu, otworzył niesioną aktówkę i wyjął z niej gruby notes, oraz dziwnie wyglądającą książkę, nim jednak cokolwiek z tymi przedmiotami zrobił, przerwało mu przybycie kelnera.

- wpierw pół dużej filiżanki kawy, kieliszek wody, a i niech pan przyjdzie czym prędzej jak tylko przekroczymy granicę z kanadą, wtedy pomyślimy o jedzeniu i czymś jeszcze - zaśmiał się cicho.

Na razie ty mi będziesz musiała wystarczyć, przyciągnął do siebie pogiętą książkę, z której bardzo czułe ucho mogłoby wyłapać odgłos hmm chlupotu.
Kiedy patrzysz w otchłań, pamiętaj że otchłań może się czuć nieswojo

Awatar użytkownika
Tredo
Mieszczanin
Posty:660
Rejestracja:2008-06-03, 06:27
Lokalizacja:Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tredo » 2008-06-04, 21:04

Uśmiechowi zrozumienia odnośnie zamówienia składanego przez Mirksa, towarzyszyło nieznaczne mrugnięcie do Rity.

- Pozwolę sobie na takie samo zamówienie tylko kawę poproszę podwójną...

Awatar użytkownika
Drapiąca
Osadnik
Posty:335
Rejestracja:2008-06-03, 08:31
Lokalizacja:...kolwiek

Post autor: Drapiąca » 2008-06-04, 23:20

Ojojoj.. dziwna książka.. To nie wróży najlepiej.
Rita próbowała to zbagatelizować, w końcu to tylko książka.. albo aż książka. Targały nią złe przeczucia; coś za bardzo namąciły te niecodzienne książki w jej życiu.
Próbowała podejrzeć co to może być za tom, kiedy z zamyślenia wyrwał ją głos kelnera i zamówienia składane przez towarzyszy.

Przeczekała kiedy mężczyźni zamawiali, w międzyczasie wysyłąjąc księdzu uśmiech zrozumienia

- Dla mnie również będzie kawa, ale z mlekiem i cukrem. - zastanowiła się przez moment. - I chyba skuszę się na tosty.. - uśmiechnęła sie słodko do kelnera.

Poczekała aż kelner odejdzie, w międzyczasie zapalając cygaretkę.

- A pan, panie Mirks, czym właściwie pan się zajmuje? - spytała jakby mimochodem, wydmuchując obłoczek słodko pachnącego dymu - Jeśli to nie tajemnica, oczywiście - dodała żartobliwym tonem, aby ukryć swoją niepewność
Nie była w stanie postrzymać tego pytania, zbyt ją to intrygowało. Z drugiej strony jedank bała się, czy jej pytanie nie wywoła z jego strony nieprzyjemnej reakcji..
Come to the Dark Side - we have cookies!

Awatar użytkownika
Qrchac
Wędrowiec
Posty:74
Rejestracja:2008-06-03, 14:03
Lokalizacja:z lasu
Kontakt:

Post autor: Qrchac » 2008-06-04, 23:32

Rita Miller:
Mężczyzna odwzajemnił uśmiech aktorki, ale był to bardzo "profesjonalny" uśmiech dobrany idealnie jak jego ubranie. Nie mogła przez to ocenić, czy poznał kim jest czy nie. Co mimo wszystko lekko ją zdziwiło.

Wszyscy
Kelner przyjął zamówienia i odszedł, żeby je zrealizować. Ktoś włączył muzykę z gramofonu, który stał dość blisko was. Zaczęła się z niego sączyć przyjemna muzyka instrumentalna, która pasowała do tego miejsca nie tylko oddająca klimat tego "klubu" - była na tyle rytmiczna, ze zlewająca się z dość (o dziwo) cichym stukotem kół o torowisko.
Pytanie Rity zawisło przez chwilę w powietrzu. Pytany odruchowo obrzucił ją spojrzenie z pod brwi lekko pochylonej głowy.

Joshua Mirks:
Kobiety! One zawsze muszą być takie ciekawskie i wszędzie wciskać swój nos? O mały włos nie pokręcił głową. Przecież mógł się spodziewać tego pytania, w sumie zdziwił się, czemu padło tak późno.

Awatar użytkownika
Drapiąca
Osadnik
Posty:335
Rejestracja:2008-06-03, 08:31
Lokalizacja:...kolwiek

Post autor: Drapiąca » 2008-06-12, 09:53

Widząc minę Mirksa Rita cicho prychnęła.
- Ależ wcale nie musi się pan z nami dzielić informacjami o sobie - powiedziała lekko obrażonym tonem. - Już zauważyłam, że pańskie wymagania są jedynie jednostronne.
Odwróciła wzrok do księdza.
- Właściwie, to wie może ojciec za ile czasu dotrzemy do granic Kanady?
Come to the Dark Side - we have cookies!

ODPOWIEDZ