Łowcy Detali

aż się chce ponarzekać

Dyskusje o grach planszowych, nowości, modyfikacje zasad.

Moderator:Avalanche

Awatar użytkownika
Krakov
Arystokrata
Posty:2086
Rejestracja:2010-07-27, 21:44
Lokalizacja:Stąd

Łowcy Detali

Post autor: Krakov » 2019-01-11, 22:46

Z jednej strony cieszy mnie, że coraz częściej ktoś próbuje promować jakieś miejsce czy ideę tworząc grę planszową. Z drugiej zaś jakość takich gier jest... no sami wiecie jaka. Czy w przypadku Łowców Detali jest inaczej?
Obrazek
W tej prostej karciance zadaniem dwóch do czterech graczy jest odrestaurowanie jednej kamienicy. Na kamienicę składają się cztery kartoniki, które połączone razem tworzą jej elewację oraz osiem okrągłych żetonów przedstawiających różne detale architektoniczne tejże. Renowacja polega na tym, że każdą z czterech części musimy najpierw odwrócić, a potem uzupełnić żetonami w odpowiednich miejscach. Aby odwrócić kartonik kamienicy musimy wyrzucić z ręki zestaw sześciu kart w odpowiednich kolorach, zaś aby dołożyć żeton musimy się pozbyć trzech kart o identycznej barwie. Gra sprowadza się do tego, że w swoim ruchu albo dobieramy karty albo odsłaniamy kolejny fragment / detal. Karty poza kolorem mają różną wartość punktową (1-3) i staramy się zagrywać jak najdrożze, bo wtedy dostajemy więcej punktów. Z drugiej strony jeśli za długo szukamy wysokich nominałów, może się okazać, że ktoś inny szybciej skończy odnawiać swoją kamienicę i będzie "po ptokach".

Zasady są banalne i gra w jakiś sposób zwraca uwagę na piękno naszej architektury. Odnawiane kamienice to autentyczne perełki łódzkiej architektury, zaś przeglądając karty możemy poznać masę drobiazgów, które je zdobią i poznać ich nazwy (choć równie dobrze można to oczywiście zignorować). Mam wrażenie, że większą wartość edukacyjną ma samo dopasowywanie detali do swojej kamienicy, bo nie jest to wcale takie banalnie proste i zmusza nas do zwrócenia uwagi na różne szczególiki.

I jeśli do tego momentu odnieśliście wrażenie, że zamierzam tę grę bardzo, bardzo pochwalić, to... nie. Nie zamierzam. Bo o ile idea jest spoko, to gdy przyjrzycie się temu jak to zostało zrobione, to trudno nie dojść do wniosku, że w produkcji tej gry nie brał udziału nikt, kto miałby pojęcie o tym jak się wydaje gry planszowe.

Po pierwsze - pudełko. Format pasujący absolutnie do niczego - aż się chce położyć to to na półce. Górna część jest dużo płytsza od dolnej, więc odnosi się wrażenie, że pudło się nie domyka i wygląda to po prostu dziwnie w porównaniu z tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.

Po drugie - rozstawienie początkowe gry. Każdy z graczy musi sobie wybrać kamienicę i pasujące do niej detale. O ile z tymi pierwszymi nie ma raczej problemu, o tyle dopasowanie ośmiu żetonów detali do niej, to już wyższa szkoła architektury secesyjnej. Może o to właśnie chodziło, by się wysilić i dopasować żetony już na tym etapie. Ale... nie bardzo nawet można zweryfikować swoje dopasowanie. Może się okazać, że skończysz grę i żetony nie tylko będą źle dopasowane, ale nawet będą pochodzić z innej kamienicy. Myślałem, że może po rewersach można je dopasować do różnych budynków, ale nie. Rewersy są identyczne. No cóż...

Po trzecie - kolory kart. Żółty, niebieski, zielony, czerwony i pomarańczowy. Grając wieczorem przt trochę słabszym oświetleniu miałem poważne problemy z odróżnieniem dwóch ostatnich. Ja wiem, że z racji płci jestem predestynowany do ograniczonego widzenia barw, ale... czy naprawdę nie dało się dobrać tych kolorów inaczej? Albo chociaż dać jakieś znaczki? Na czerwonych kółeczka, na pomarańczowych krzyżyki? To już dość powszechna praktyka we współczesnych grach. No tak, ale tej gry nie robili ludzie, którzy wiedzą takie rzeczy ;)
Obrazek
Podsumowując: tematyka ok, ale technicznie to trochę studium przypadku jak nie robić gier. Na plus można im natomiast zaliczyć, że w pudełku, które otrzymaliśmy znajdował się komplet koszulek. Choć zakładanie, że ktoś będzie to tak tyrał, że zedrze karty wydaje mi się obarczone nadmiernym optymizmem.

Gdyby ktoś chciał się przekonać na własnej skórze jak to jest ratować łódzkie zabytki, to gra jest dostępna w szafeczce :)
Kto chce, znajdzie sposób. Kto nie chce, znajdzie powód.

Awatar użytkownika
GoodNecromancer
Przewodniczący SMF
Posty:1289
Rejestracja:2009-01-31, 20:35
Lokalizacja:Łódź

Post autor: GoodNecromancer » 2019-01-31, 21:51

Fajny opis, po lekturze można od razu (no dobra, powiedzmy że doświadczeni planszówkożercy mogą) wiedzieć, o co w grze chodzi. Szkoda, że projektowały to osoby nie mający pojęcia o planszówkach, szczególnie że dzisiaj takie symbole na określonych typach kart w grze to już faktycznie standard, gdyż dzięki temu bez problemów mogą grać w nią również osoby mające problemy z rozpoznawaniem kolorów. A jeszcze od siebie dorzucę - może lepiej byłoby nazwać kartę "gargulec" zamiast "rzygacz", bo abstrahując od faktu, że to synonimy, to jednak w polskim słowo rzygacz się raczej nie kojarzy z rzyganiem wodą czy, dajmy na to, dowcipami. A gargulec jest chyba słowem bardziej znanym, nawet w tłumaczeniu bodajże "Widma nad Innsmouth" Lovecrafta był tekst opisujący Wilbura Whateleya słowami "Ten śniady, zarośnięty gargulec zjawił się pewnego dnia w Arkham...". Poza tym później Piers Anthony w swym cyklu Xanth chyba popełnił "Obowiązkowego gargulca".
I szkoda, że całkiem fajna i ciekawa treściowo gra jest znowu tak słabo wydana...
Ostatnio zmieniony 2019-01-31, 21:51 przez GoodNecromancer, łącznie zmieniany 1 raz.
Necro
aka
Good Necromancer

ODPOWIEDZ