Będzie: Z sarkazmem i NA POWAŻNIE.
Te, mądrala. A może lepiej usunąć takiego prelegenta (z listy potencjalnych kandydatów na prelegentów Polconu 2009, na przykład), którego rozważania są tak interesujące, że przyprawiają o sen. A poza tym, to widać totalny brak orientacji u postronnego i nieuważnego obserwatora w osobie fotografa, który fotkę zrobił. Toż rzeczony słuchacz uchwycony został w chwili głębokiej zadumy nad wyjątkowo udaną perorą prelegenta, widać głowę lekko pochyloną, a nie na przykład opadłą całkowicie z brodą wciśniętą pod szyję. Widać usta lekko przymknięte, a nie uświadczysz owego charakterystycznego wybrzuszenia warg towarzyszącego głębszej drzemce. Od razu poznać, że to słuchacz doświadczony, który wielu dziesiątek, a nawet setek prelekcji wysłuchał i byle jakie wywody nie wprawią go w stan podgorączkowy i rozdziawienie ust, czy kurczowe zaciskanie palców. Ten słuchacz smakuje wywód prelegenta, zadumany nad usłyszaną mądrością płynącą z jego ust i ów słuchacz wie, że najłatwiej oddać się rozmyślaniom nad usłyszanym przekazem poprzez chwilowe wyłączenie się i wyciszenie, które osiąga się w trakcie prelekcji przy pomocy krótkiej symulację pozostawania w objęciach Morfeusza. Mniej doświadczeni słuchacze w takich sytuacjach potrafią zamyślić się na pół minuty z rozdziawionymi usteczkami i wzrokiem utkwionym w jakiś niezwykle istotny punkt na ścianie 2 metry powyżej prelegenta i, uwierzcie mi, TO dopiero wygląda zabawnie. A cóż autor tego zdjęcia? Czy to doświadczony bywalec konwentowy? Nie sądzę, może się trochę kręci po terenie, dbając bardziej o zaspokojenie swego fotografowego ego niż o cokolwiek innego. No uchwycił człowieka z zamkniętymi oczami, choć siedzącego zadziwiająco prosto jak na głęboką drzemkę, bez główki spoczywającej na lewym lub prawym ramieniu (własnym lub sąsiedniego słuchacza) czy wycelowanej w górę z wysuniętymi na wierzch górnymi jedynkami. I dorabia do tego fotograf ideologię, a dodatkowo nawet się nie pofatygował żeby zapytać, czy może zdjęcie zamieścić na stronie jakiejś-tam. A już parokrotnie robiono mi czy obojgu z Olą zdjęcia i zadawano pytania, czy nie mamy nic przeciwko temu, by znalazły się na stronie konwentu czy któregoś z fantomowych bądź innych portali. Pewno, że nie mamy, nigdy nie mieliśmy, o ile zdjęcia są normalne, a nie udziwnione. To ostatnie kwalifikuję w zasadzie do kategorii neutralnych – ani zbyt oficjalne, ani zbyt udziwnione. Ale dorabianie do tego ideologii, jak w dopisku pod zdjęciem, już podpada pod lekkie przegięcie, ale, niech ma, laserowy móżdżek, odrobinę satysfakcji.
Po odrobince sarkazmu będzie NA POWAŻNIE – w kontekście zbliżającego się Polconu, który organizujemy:
UCZULAM WSZYSTKICH na to, komu, w jakich okolicznościach i jakie zdjęcia będziemy robili, jeżeli te zdjęcia będą miały być umieszczone gdzieś na jakiejś oficjalnej stronie. Wiadomo, że zdjęcia będą robione i już. Ale najlepiej je obejrzeć dokładnie przed dołączeniem do strony, żeby od razu zrezygnować z tych, na których ktoś tam ziewa, dłubie w uchu, w nocie, w zębie (kolejność dowolna). Oczywiście nie będzie to dotyczyło żadnych „zbiorówek” typu fotki malowniczej kolejki do akredytacji na Pyrkonie 2009, w których detale są mniej dostrzegalne. Ale przy wszelkich fotografiach z bliska UWAŻAJMY na to, co potem się znajdzie na stronie. A już SZCZEGÓLNIE UWAŻAJMY na komentarze towarzyszące zdjęciom czy filmom. Ja już pomijam rzecz tak oczywistą, jak prawo do pewnej prywatności czy fakt, że pewne osoby są o wiele bardziej fotogeniczne od innych, co szczególnie widoczne jest, jak im cyknąć zdjęcie. Ale dochodzą również inne rzeczy – zrobi człowiek przypadkiem, choć w dobrej wierze, zdjęcie jakiemuś Karpowiczowi, którego poziom uduchowienia i wczucia się w rolę przekroczy znacznie średnią dobrego aktora i potem będzie miał człowiek pretensje, że go jacyś poważni kontrahenci z życia poza-fandomowego widzieli przy „jakiś wygłupach” etc. A komentarz może być i zabawny, ale nijak się mieć do faktów. Znam z pierwszej ręki dwie sytuacje, w których ktoś zrobił komuś zdjęcie (niezbyt urodziwe, to fakt) na konwencie i je potem umieścił w załącznikach-zdjęciach z konwentu. I się potem kilkumiesięczny spór ciągnął w prywatnych mailach oraz na jakimś forum jak smród po gaciach, gdzie każda strona miała rację wedle własnej opinii i długo nie można było rozstrzygnąć, czy fotografujący miał prawo umieścić zdjęcie na stronie. Twierdził, że miał, bo nikogo w ten sposób nie chciał obrazić, a sfotografowany na to, że w swojej opinii (oczywiście subiektywnej, zdaniem fotografującego) wyszedł na zdjęciu tragicznie i nie chciałby, żeby coś takiego wisiało na publicznym forum itede, itepe. Po co nam to? Niepotrzebnie mogłoby spaskudzić dobrą opinię.
I na koniec sugestia – w razie jakiś wątpliwości co do tożsamości, charakteru, przynależności klubowej fotografowanego „biedaka”, bezpieczniej zapytać go (czy ją), czy nie będzie mieć nic przeciwko zamieszczeniu jego zdjęcia na oficjalnej stronie konwentu.
Ale nie bójmy nic – na szczęście fani to nie parlamentarzyści, którzy by się o byle co mieli irytować. Bo gdyby na przykład w około-konwentowych sklepach były tylko 3 gatunki piwa, to wtedy byłaby granda. Ale kto by tam się przejmował jednym małym zdjęciem…
I tym optymistycznym akcentem kończę te prześmiewczo-poważne wywody.
P.s. A na fotce wyłączyłem się z prelekcji, bo musiałem sobie przypomnieć fragment muzyczny ilustrujący przejście między zbliżającą się do końca walką ewoków ze szturmowcami na Endorze do kolejnego kawałka bitwy nad Endorem. Czyż to nie słodkie mieć takiego fijoła na punkcie muzyki do Star Wars?