DZIEŃ PIERWSZY KAMPANI

Moderator:Avalanche

Silvanel
Ohydny Spamer !
Posty:3992
Rejestracja:2008-06-03, 09:49
Lokalizacja:Lothlorien

DZIEŃ PIERWSZY KAMPANI

Post autor: Silvanel » 2009-01-29, 22:47

DZIEŃ PIERWSZY

Buckendroff północne obrzeża Imperium.

W tą piekną księżycową noc 16 letni Hans właśnie miał zostać mężczyzną. W tą piękną księżycową noc na szczycie najwyższego wzgórza w okolicy, dokładnie tak jak to zaplanował. Elda roześmiała się gdy niezdarnie szukał zapięcia jej gorsetu. Jej śmiech zakłóciło, charczenie konia i stukot kopyt. A niech to! Patrol kapitana Micknera, niechybnie przyszli się urżnąć, pomyślał Hans kuląc się w wysokiej trawie razem Eldą by pozostać niezauważonym. Był wściekły na cały świat, w takiej chwili! Po chwili jednak złość wyparowała i zastąpił ją paniczny strach.

Koń zatrzymał się nie dalej jak dziesięć kroków od niego. Potężna bestia, większa niż jakikolwiek koń jakiego w życiu widział, cała obuta w zbroję, która żarzyła się zielonkawą poświatą. Prawdziwy koszmar dosiadał tego wierzchowca rodem z piekieł, olbrzymia postać w masywnej zbroi, która kiedyś była prawdo podobnie czarna, a teraz cała miała ciemno czerwoną barwę spod której prześwitywało chorobliwe zielone światło. Po chwili dołączyło do niego kilka innych równie przerażających postaci. Zawiał wiatr a upiorny sztandar, złożony z połączonych łańcuchami czaszek wydał z siebie żałosny jęk.

Pierwsza postać spojrzała na księżyc, charczący dźwięk jaki potem z siebie wydała, dotarł w jakiś sposób do sedna jaźni Hansa.
-Bogowie na nas patrzą, to właściwy czas.

Hansowi wydało się nagle, że księżyc jest olbrzymim okiem które spogląda do wnętrza jego łomoczącego serca i zna wszystkiego jego sekrety. Postać wyciągnęła rękę i wskazała cos w dali, Hans podążył za nią wzorkiem. Wskazywała, przystań promową na obrzeżach Buckendorffu, prom unosił się powoli na wezbranej po wiosennych roztopach rzeki.
-Jest mą wolą aby najpierw zająć promą, dopiero później ofiarujcie mieszkańców Bogom.
Odpowiedziała mu pełna posłuszeństwa cisza. Dopiero teraz Hans dostrzegł liczna postacie konno, i na piechotę w ciszy okrążające wzgórze is chodzą w kierunku Buckendorffu i okolicznych wiosek.

Wtem u podnóża wzgórza rozległ się szczęk oręża, szaleńczy chichot i charczenie zarzynanych koni. Postać spojrzała jakby zdenerwowana w tamtym kierunku, gdy przez hałas przebił się dźwięk imperialnego rogu stopniowo rozchodząc się po całej dolinie warknęła z wściekłością. Nagły ruch pancernej rękawicy, i wszystkie idące w ciszy postać rzuciły się biegiem w stronę okolicznych osad. Z tysięcy gardeł wyrwał się rozdzierający uszy wrzask, który zagłuszył nawet dźwięk rogów bębnów odpowiadających na wezwanie.

Konni ze wzgórza rzucili się w dół galopem. Gdy Hans już myślał, że jakimś cudem przeżyje dzisiejszą noc, przerażający jeździec spojrzał wprost na niego, nie wiedzieć czemu Hans był pewien, że to coś czymkolwiek jest tam w głębi swej zbroi się uśmiecha.

ODPOWIEDZ