Imprezka zaczęła się dość zabawnie, ponieważ okazało się, że Prestige jest nieczynny, zamknięty i nic nie wskazywało na to żeby miał być kiedykolwiek otwarty, jednym słowem zdechł.
Swoje kroki skierowaliśmy ku konsumpcyjnemu molochowi zwanemu Manufakturą. Odcinek między Pomorską a rzeczonym molochem pokonaliśmy dość żwawo w towarzystwie ciemnych chmur grożących nam deszczem.
Deszczu nie było, był za to Elmo (Praworządnie dobry Palladn) i Poulsen (Czarodziej/Rzezimieszek) i Avalanche (Barbarzyńca) W tym składzie udaliśmy się, a gdzieżby inaczej, do moloszej karczmy. Poulusen podładował pmy napojem z koki, Avalanche wciągnął trolltille, a Elmo akurat miał post (hehe przyp. red. Heniek).
Po niedługim czasie do drużyny dołączyli Renifer (Władca zwierząt) wraz z Hanną (Adeptką sztuki uzdrawiania). Wzmocniona drużyna wybrała się na konkurs wybijania zębów dżabbersmokom, zwany potocznie kręglami. Smocze jęzory okazały się kapryśne zrzucając czasem trój-otworowe kule zagłady. Wygrał Poulsen wybijając najwięcej zębów, palladyn potwierdził, że nie używał telekinezy. Elmo zaś ćwiczony w grach rożnych, w palladynskiej szkółce, zajął miejsce drugie. Avalanche kombinował z obsługa kuli, stylem rzucania, zamiast rzucać po barbarzyńsku i w sumie wykombinował niewiele zajmując miejsce trzecie. Ostatnim graczem okazał się być Renifer, który chyba z racji swej profesji, działał na smoczy jęzor (zwany torem) pobudzając go różnych wygibasów. Hanka nie brała udziału konkursie gdyż wybijanie zębów źle jej się kojarzyło, co przy jej profesji jest jak najbardziej zrozumiałe.
Po konkursie dzielni bohaterowie udali się w stronę areny magicznych promieni, w celu spotkania z oczekującymi ich towarzyszkami. U bram areny do drużyny dołączyła Hypatia (Zabójczyni) oraz towarzysząca jej Amti (Łowczyni nagród). Obie bojowo nastawione dziewczyny zagoniły niesforną i podchmielona drużynę wprost na arenę. Hanka po krótkich wykrętach zdecydowała się na arenę jednak nie wchodzić. Do zmagań dołączyły zaś, bliżej drużynie nie znane, trolle manufakturowe, nie sprawiające jednak większych kłopotów. Ubrana w zbroje wyposażona w proce na magiczne smugi drużyna ruszyła w bój. Przez 20 ziaren piasku życie uczestników zmagań na arenie ograniczyło się do niebieskiego światła na ziemi i ścianach, czerwonego, latających wszędzie pocisków i pojękiwań trafianych pancerzy. Ogień z proc i blask zbroi tworzył niesamowitą atmosferę piekielnego chaosu w walce każdy na każdego.
Czarodziej/Rzezimieszek dokonywał rzezi zdając się zakrzywiać tor lotu pocisków.
Palladyn pokazał, że palladyńska szkółka ma w programie znacznie więcej niż turlanie kuli i nabożeństwa.
Barbarzyńca biegał i chciał krzyczeć ale nie mógł, żeby nie psuć przeciwnikom niespodzianek.
Zabójczyni siała prawdziwy pogrom będąc jednocześnie wszędzie i nigdzie.
Władca zwierząt to skradał się jak kot to biegł jak pantera (też kot) rażąc wszystkich dookoła rojem pocisków.
Łowczyni Nagród czekała cierpliwie na swoje ofiary wpadające co rusz w jej sidła.
Trolle biegały próbowały się dogadywać ale i tak zostały roztarte po posadzce mrocznej, upiornie niebieskiej areny.
Potem przyszedł czas na zasłużony odpoczynek. Adeptka sztuki uzdrawiania zniknęła i po krótkich poszukiwaniach znalazła się bogatsza o przyodziewek zdatniejszy na pogodę dyktowana przez sine karbowane chmury pięknie kontrastujące z surowa cegłą manu-molocha.
W takiej oto atmosferze bohaterowie rozeszli się, zebrać siły na następna przygodę.
I TY MOŻESZ DOŁĄCZYĆ
DO NASTĘPNEJ PRZYGODY
Ps. Lasery są mega, nie chce już chodzić do kina, pubu etc. chce na laszery i gorąco polecam każdemu, nawet Tjalowi który to miał być, a znaku życia nie dał. Tjal żyjesz ? :P