Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu - Anna Lange
gatunek: detektywistyczno-przygodowe fantasy ?
liczba stron: 448
Sądząc po tytule i notce na odwrocie książki spodziewałem się, że będzie to coś pomiędzy "Z Archiwum X" a "CSI: Kryminalne Zagadki Wiktoriańskiego Londynu". Muszę jednak przyznać, że zawiodłem się w tym względzie, bo wbrew pozorom akcja powieści wcale nie skupia się na działaniach Podwydziału Spraw Magicznych. Wątek śledztwa owszem, pojawia się, ale jest tylko tłem dla zupełnie innych wydarzeń. Czy jednak to drobne rozczarowanie oznacza również, że opowieść o Clovisie zawiodła mnie jako całość? Absolutnie nie! Prawdę mówiąc jest to jedna z milszych i bardziej wciągających rzeczy jakie ostatnimi czasy czytałem. Ale po kolei.gatunek: detektywistyczno-przygodowe fantasy ?
liczba stron: 448
Akcja dzieje się w XIX wieku w alternatywnym Londynie. Jak nietrudno się domyślić tym, co różni świat przedstawiony od naszego jest istnienie magii i osób nią władających. Autorka przedstawia własny system zdolności magicznych, w którym czarodziejstwo podzielone jest na różne specjalizacje, a biegłość w nim zależy nie tylko od "potencjału magicznego", z którym trzeba się urodzić ale też wiedzy i umiejętności, których trzeba się nauczyć. Poza tą zmianą realia angielskiej stolicy (a w zasadzie zaprezentowanego świata) są takie, jakich możemy się spodziewać. Mamy więc ogromną dbałość o konwenanse. Mamy wyraźnie zarysowane podziały, zarówno jeśli chodzi o status społeczny jak i płeć. Kobietom XIX wieku także w magicznym Londynie nie wszystko wolno. I nie chodzi tylko o to, że w zdecydowanie złym tonie jest pozostawanie sam na sam z obcym mężczyzną bez przyzwoitki, ale także o to, że coś takiego jak "szkoły magii dla dziewcząt" zwyczajnie nie funkcjonuje. Nigdzie.
Konstrukcyjnie powieść podzielona jest na rozdziały, w których dzieją się bieżące perypetie bohaterów i retrospekcje, ukazujące ważne wydarzenia z ich przeszłości. I choć mamy tu i śledztwo i trochę dramatycznej akcji i nawet odrobinkę humoru, to właśnie na samych postaciach autorka skupia się najbardziej. Naturalnie najlepiej poznajemy samego Clovisa - pochodzącego ze znanego, bogatego rodu młodego nekromantę. Jeśli powyższy opis sugeruje, że wiedzie on radosny, beztroski żywot to spieszę z wyjaśnieniem - nie, nie wiedzie. Jego relacje z rodziną są delikatnie mówiąc fatalne. Co więcej ród LaFay'ów nie cieszy się powszechnym szacunkiem i miłością, co rzutuje oczywiście na sposób w jaki Clovisa postrzegają inni ludzie.
Podsumowując - naprawdę dobrze mi się to czytało. Chłonąłem klimat tej opowieści nawet wtedy, gdy zamiast pogoni za mordercą na jej kartach rozgrywały się rzeczy dużo bardziej prozaiczne. I z Clovisem jakoś łatwo się utożsamić, bo to taki… dobry chłopak, którego życie nie rozpieszczało. Nie jest może szczególnie przebojowy, ale potrafi czasem pokazać pazur. I udowodnić swojej rodzinie, że może jednak nie jest takim nieudacznikiem i słabeuszem, za jakiego go uważają.
Polecam!