Ojciec McBride
- Wasza trójka ma choć tak różne predyspozycje i umiejętności to wielce przydatne. Jak zauważył pan Mirks stanowi swego rodzaju ochronę. Montreal jest ostatnio dość niespokojnym miastem, szczególnie, że idą zmiany a te rzadko bywają spokojne. Philip ma niesamowitą wiedzę jeśli chodzi o to jak, gdzie i kiedy funkcjonowali święci oraz to ogólnie świetny naukowiec. Co do naszej uroczej pani Miler to jako osoba powszechnie znana i lubiana będzie mogła otworzyć z łatwością drzwi, których panowie nie będą potrafili. Jest jeszcze czwarta osoba, która powinna już tutaj być, jak jednak widać się spóźnia.
Na te słowa, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki w drzwiach pokoju pojawił się młody, szczupły mężczyzna o kruczoczarnych włosach w eleganckim garniturze. Widząc zebranych jego twarz rozjaśnił szeroki i szczery uśmiech. Skłonił się i poweidział
- Dobry wieczór.
Matthew Bricks:
Wszedł do budynku lekko klnąc na to, że rozmowa się przeciągnęła i nie zdążył na pierwszą część mowy McBride'a. Bardzo nie lubił się spóźniać. Szybkim krokiem wszedł po schodach, zaczęła do niego docierać treść rozmowy. Czyli spóźnił się i to dość znacznie. Wszedł przez drzwi do jadalni i rozejrzał się po zebranych. Był tam jeszcze jeden ksiądz, mężczyzna, którego twarz zdawała mu się znajoma oraz Rita Miller! Aktorka pierwszej wody i gwiazda Hollywood! Usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. To dopiero kompania. Ukłonił się lekko i przywitał.
Wszyscy:
McBride spojrzał bykiem na nowo przybyłego niezadowolony z jego spóźnienia.
- O wilku mowa. Matthew Bricks, dziennikarz z Nowego Jorku. Będzie częścią, że się tak wyrażę, waszego zespołu. Z racji swojego zawodu potrafi zgrabnie prowadzić rozmowę i zadawać odpowiednie pytania. Do tego to też mól książkowy, więc przyda się w bibliotece.
Ostatnie zdanie powiedział z lekkim przekąsem, jakby chciał lekko wbić szpilę dziennikarzowi.