Zasady są banalne i gra w jakiś sposób zwraca uwagę na piękno naszej architektury. Odnawiane kamienice to autentyczne perełki łódzkiej architektury, zaś przeglądając karty możemy poznać masę drobiazgów, które je zdobią i poznać ich nazwy (choć równie dobrze można to oczywiście zignorować). Mam wrażenie, że większą wartość edukacyjną ma samo dopasowywanie detali do swojej kamienicy, bo nie jest to wcale takie banalnie proste i zmusza nas do zwrócenia uwagi na różne szczególiki.
I jeśli do tego momentu odnieśliście wrażenie, że zamierzam tę grę bardzo, bardzo pochwalić, to... nie. Nie zamierzam. Bo o ile idea jest spoko, to gdy przyjrzycie się temu jak to zostało zrobione, to trudno nie dojść do wniosku, że w produkcji tej gry nie brał udziału nikt, kto miałby pojęcie o tym jak się wydaje gry planszowe.
Po pierwsze - pudełko. Format pasujący absolutnie do niczego - aż się chce położyć to to na półce. Górna część jest dużo płytsza od dolnej, więc odnosi się wrażenie, że pudło się nie domyka i wygląda to po prostu dziwnie w porównaniu z tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.
Po drugie - rozstawienie początkowe gry. Każdy z graczy musi sobie wybrać kamienicę i pasujące do niej detale. O ile z tymi pierwszymi nie ma raczej problemu, o tyle dopasowanie ośmiu żetonów detali do niej, to już wyższa szkoła architektury secesyjnej. Może o to właśnie chodziło, by się wysilić i dopasować żetony już na tym etapie. Ale... nie bardzo nawet można zweryfikować swoje dopasowanie. Może się okazać, że skończysz grę i żetony nie tylko będą źle dopasowane, ale nawet będą pochodzić z innej kamienicy. Myślałem, że może po rewersach można je dopasować do różnych budynków, ale nie. Rewersy są identyczne. No cóż...
Po trzecie - kolory kart. Żółty, niebieski, zielony, czerwony i pomarańczowy. Grając wieczorem przt trochę słabszym oświetleniu miałem poważne problemy z odróżnieniem dwóch ostatnich. Ja wiem, że z racji płci jestem predestynowany do ograniczonego widzenia barw, ale... czy naprawdę nie dało się dobrać tych kolorów inaczej? Albo chociaż dać jakieś znaczki? Na czerwonych kółeczka, na pomarańczowych krzyżyki? To już dość powszechna praktyka we współczesnych grach. No tak, ale tej gry nie robili ludzie, którzy wiedzą takie rzeczy ;)
Gdyby ktoś chciał się przekonać na własnej skórze jak to jest ratować łódzkie zabytki, to gra jest dostępna w szafeczce :)