Obrona Kemperbadu lub WAAAGH!!! Urwiczerepa

czyli raport z testowej kampanii skirmisha

Moderator:Avalanche

Awatar użytkownika
Enzeru
Szlachcic
Posty:1225
Rejestracja:2008-08-11, 14:44
Lokalizacja:Łódź

Obrona Kemperbadu lub WAAAGH!!! Urwiczerepa

Post autor: Enzeru » 2009-03-08, 19:43

Młody posłaniec przestępował z nogi na nogę obserwując kątem oka generała von Tottenkopfa, który juz po raz drugi przebiegał wzrokiem pismo dostarczone mu przed chwilą. Peter myślami był już w kantynie gdzie już wkrótce będzie mógł spłukać gardło z pyłu, którego podczas szaleńczej pogoni nałykał się w ogromnych ilościach. Już niedługo. Niech tylko ten stary piernik skinie głową. Niech tylko da znać, że juz nie jest mu potrzebny...
- Kiedy to się stało?
Dupa zbita...
- Trzy dni temu herr general! – Peter odruchowo wyprężył się resztkami sił zachowując etykietę.
Von Tottenkopf wolnym krokiem przechadzał się po gabinecie ze wzrokiem wciąż utkwionym w pergaminie.
- Franz!
- Tak jest herr general! – adiutant pojawił się tak nagle, że Peter aż podskoczył. Do tej chwili nie zauważył młodego oficera ukrytego w cieniu przy samym wejściu.
- Zwołać moich doradców i starszych oficerów. Stary znajomy postanowił nas odwiedzić. I zaprowadzić kaprala do kantyny. Zasłużył na duży kufel mocnego ale.
- Tak jest herr general!
Peter niedowieżając własnym uszom nie zdążył nawet podziękować, adiutant szybko i sprawnie wyprowadził go z gabinetu.

***
- Panowie, trzy dni temu nasz patrol natknął się na zgliszcza wioski na wschód od głównego traktu. Ci którzy przetrwali rzeź opowiedzieli o wielkiej bandzie orków podążających na zachód. Nasz patrol udał się ich tropem i wkrótce natknęli się na tylną straż wielkiej orczej bandy...
- Tylną straż? Od kiedy orkowie stosują takie zabezpieczenia, herr general?
-Dobre pytanie poruczniku. Z tego co mi wiadomo tylko nieliczni wodzowie orków zadają sobie trud zabezpieczenia tyłów i to tylko w przypadku większych kampanii. To znaczy, że prawdopodobnie mamy do czynienia z kolejnym przypadkiem większej zbieraniny zielonoskórych.
Po sali przebiegł cichy szmer. Wszyscy zebrani tu oficerowie doskonale pamiętali ostatnie Waagh! Orków kiedy o mało nie stracili kontroli nad wschodnimi prowincjami. Wizja kolejnych śmiertelnych potyczek z bezwzględnym przeciwnikiem nikogo nie napawała radością.
- Czas przygotować plan powstrzymania naszego starego wroga. Czekam na wasze propozycje.

***

Gdy wszyscy opuszczali gabinet po naradzie von Tottenkopf zatrzymał jednego z poruczników.
- Mam podstawy podejrzewać, że za tą siłą stoi nasz stary znajomy, Gorgut Urwiczerep. Tylko on ze wszystkich znanych mi wodzów stosuje jakiekolwiek podstawy taktyki. Myślę, że będzie chciał zwerbować miejscowe plemina goblinów. Jest sposób aby mu w tym przeszkodzić ale potrzebuję do tego ludzi, którzy potrafią poruszać się w dziczy.
Porucznik zastanowił się przez chwilę pocierając podbródek...
-Chyba mam ludzi odpowiednich do tego zadania herr general.
***
Ostatnio zmieniony 2009-03-10, 17:46 przez Enzeru, łącznie zmieniany 1 raz.
In the name of the Emperor I order you to die!!!

Awatar użytkownika
Enzeru
Szlachcic
Posty:1225
Rejestracja:2008-08-11, 14:44
Lokalizacja:Łódź

Post autor: Enzeru » 2009-03-08, 20:57

Poruszali się niemal bezszelestnie, jak duchy przenikając przez leśne ostępy. Żadna gałązka nie została złamana, żadne zwierzę nie zostało wypłoszone ze swej kryjówki.
Po kilkudziesięciu minutach zajeli swe pozycje na szczycie niewielkiego wzgórza obserwując położone w dole ruiny zajazdu i niewielkie zielone postacie krzątające się wokół kilku ognisk. Kapitan Tatcher samymi gestami wydał swoim ludziom rozkaz zajęcia dogodnych pozycji. Oczekiwali na umówiony sygnał.
Chwilę później odgłos pohukiwania sowy poniósł się po okolicy. Słońce stało w zenicie...

***

Flik siedział przy ognisku obgryzając kość borsuka, jedynej zdobyczy jaką udało mu się tego dnia upolować. Obok niego Drag, jedyny kompan którego Flik jako tako znosił, zajadał się podobnym przysmakiem. Ogień grzał przyjemnie...
-Jak długo bedziem tu jeszcze sterczyć... Trza nam na ludziuw sie wyprawić i jaki łup zebrać... Zgnijem tu...
Drag przeżuł kolejny kęs...
- Pójdziem stąd jak leśni przyjadom. Jombo chce ich dołonczyć do Waagh... Razem z nimi bedziem silni i najem sie wreszcie do syta.
- Oby tylko na tych swoich pajenczyskach nie przyjechały te cholery – Flik aż wzdrygął się na myśl o włochatych ośmionogach wielkości koni.
Na tle odgłosów lasu dało się słyszeć pohukiwanie sowy. Chwilę później cichy świst przeciął powietrze i Drag zwalił się na plecy! W miejscu jednego z jego oczu sterczała teraz czarnopióra strzała.
Flik aż podskoczył z zaskoczenia kiedy drugi pocisk uderzył w ziemię tuż obok niego. Rozejrzał się dookoła. Na wzgórzu nie opodal obozu stało kilku ludzi. Flik drąc się w niebogłosy pobiegł w kirunku ruin zajazdu...
***
- Strzelać bez rozkazu! – kapitan Tatcher wypuszczał raz po raz pocisk niosący śmierć ze swego magicznego łuku. Dziwnym trafem każdy trafiony przez niego goblin podnosił się szybko z ziemi. Zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła powstrzymywała strzały w ostatniej chwili.
Jego ludzie zasypali obóz strzałami płosząc zielonoskórych. Po kilku chwilach przegrupowane gobliny postanowiły dokonać szturmu na wzgórze...
***
- Dobra nasza chłopcy. Zieloni podchwycili przynętę. Ruszamy...
Kapitan Gaunt i jego ludzie cicho i sprawnie przekradli się na tyły zajazdu. Jedyny gobliński strażnik padł trafiony celnym strzałem jednego z ludzi Tatchera przydzielonym do drugiej grupy. Po usunięciu tej przeszkody dopadli do zmurszałej budowli w której ukrywał się ich cel...
***
-Co sie dzieje?!? Kto nas atakuje?!? – Jombo Nieustraszony wpadał w coraz większą panikę. Ktoś ośmielił się zaatakować jego chopaków. Bez uprzedzenia!
- Ludzie!!! – Flik wpadł do wnętrza zajazdu – ludzie na wzgórzu!
- No co sie tak gapicie! Zabijta ich!
Wojownicy goblińscy zachęceni przez ich nieustraszonego wodza ruszyli w kierunku wzgórza.
- Oby leśni szybko przyszli...
***
-Kapitanie! Pająki na zachodzie!
Tatcher spojrzał w kierunku wskazanym przez swego żołnierza. W rzeczy samej sześć ogromnych pająków pędziło w kierunku wzgórza. Każdego dosiadał dziki goblin.
- Hans, Peter! Ostrzelać ich!
Pierwszy pocisk zabił pająka wyrzucając jeźdźca wysoko w powietrze. Reszta pajęczarzy pędziła na wroga nie bacząc na upadek towarzysza.
Ludzie Gaunta pozostawieni do ochrony łuczników szykowali się na przyjęcie bestii.
Pierwszy pająk wpadł na wojaka, ten ledwo co zbił cios włóczni ale chwilę później szczęki bestii oderwały mu głowę. Jego kompan kilka metrów dalej nie miał tyle szczęścia – padł przybity do ziemi włócznią goblina.
Idący im na ratunek towarzysz został powalony zdradziecką strzałą wystrzeloną przez ukrytego na piętrze ruin goblina.
- Nie wygląda to najlepiej kapitanie!
- Trzymać pozycję! Musimy dać czas Gauntowi!
***
Franz wpadł przez drzwi i od razu poleciał w tył trafiony strzałą goblina. Zza jego pleców wyskoczył sierżant Shultz i jednym cięciem szerokiej szabli rozpłatał łucznikowi czerep. Śmierć zielonego i nagły atak z niespodziewanej strony przeraził gobliny! Nawet Jombo Nieustraszony postanowił się ratować ucieczką! Tylko jeden z jego osobistych ochroniarzy stanął na przeciw hardego sierżanta opóźniając pościg..
Widząc zablokowane drzwi Gaunt rozesłał swój oddział dwoma stronami wokół budynku. Franz podnosił się z ziemi – strzała tylko go musnęła...
***
Pająki i ich jeźdźcy zbierali śmiertelna żniwo wśród ludzi Tatchera. Trzy pająki leżały już martwe ale również czterech ludzi zapłaciło swym życiem za cenne sekundy dla oddziału kapitana Gaunta.
Dopiero dzika szarża Tatchera przełamała oddział pająków. Kapitan ściął dwa z nich posyłając ostatniego w panicznej ucieczce przez sam środek obozu. Wszędzie dookoła leżeli martwi ranni. Część goblinów uciekała w panice. Reszta biegła na ratunek szamanowi...
***
Jombo opanował się po chwili i razem z grupą swych najwierniejszych zuchów postanowił naprzeć na ludzi tak bezczelnie atakujących jego obóz. Jeden z ludzi właśnie ściał sprawnie dwóch zielonych...
- Ty musisz być wodzem tej bandy... Jombo ma dla Ciebie mała niespodzianka...
Wiatry magi zebrały się wokół szamana. Po chwili zielony promień uderzył z pełną mocą we wskazanego przez szamana człowieka...
***
Kapitan Gaunt skulił się z bólu. Mroczki przed oczami latały mu przez dłuższą jeszcze chwilę. Zwiadowca rozejrzał się po polu bitwy i dojrzał sylwtkę goblina z ciągle wyciągniętym w jego stronę paluchem.
- Mam Cię świnko... – wyszeptał z uśmieszkiem.
Musiał coś szybko zrobić. Przegrywali. Jego ludzie są twardzi ale jest granica wytrzymałości, której nawet oni nie zniosą. Musieli szybko zabić szamana i liczyć na to,że bez przywódcy zieloni rozsypią się w panicznej ucieczce.
Omiótł wzrokiem teren raz jeszcze. Shultz już od dłuższego momentu walczył w budynku z zajadłym goblinem. Został sam z jednym tylko człowiekiem u boku.
-Gdzie, do stu demonów, jest Franz? Zresztą nieważne! Zdejmij mi z drogi tego goblina! Ja zarżnę tego czarta obwieszonego ptasimi piórami!
***
Szaleńcza szarża dwóch wojowników okazała się czymś nie do zniesienia dla nerwów Jombo. Rzucił się do ucieczki wbrew swemu przydomkowi. Franz tylko na to czekał...
Jak hart wyskoczył zza rogu budynku powalając na ziemię uciekającego goblina. Chwilę później jednym szybkim ruchem przybił go do ziemi. Krzyk tryumfu rozległ się z jego gardła.
- Sigmar!!!!
Dźwięk imienia starożytnego wroga i śmierć przywódcy okazały się nie do zniesienia dla goblinów, które rozbiegły się po okolicy nękane jeszcze wystrzeliwanymi w ich kierunku strzałami.
Gaunt rozejrzał się. Ze wzgórza machał uniesionym do góry mieczem Tatcher. Zadanie wykonane...
Ostatnio zmieniony 2009-03-08, 21:00 przez Enzeru, łącznie zmieniany 1 raz.
In the name of the Emperor I order you to die!!!

DrD
Mieszczanin
Posty:791
Rejestracja:2008-06-03, 08:29
Lokalizacja:Lodz

Post autor: DrD » 2009-03-09, 22:04

Sheise! Jedna pechowa tura i wszystko sie rypło ;)

Awatar użytkownika
Enzeru
Szlachcic
Posty:1225
Rejestracja:2008-08-11, 14:44
Lokalizacja:Łódź

Post autor: Enzeru » 2009-03-10, 17:26

Wynik walk:
Imperium:1
Orkowie:0
Wpływ bitwy na fabułę: Orkowie nie mogą wziąć jednostek Nigth goblins ani szamanów goblińskich.
In the name of the Emperor I order you to die!!!

DrD
Mieszczanin
Posty:791
Rejestracja:2008-06-03, 08:29
Lokalizacja:Lodz

Post autor: DrD » 2009-03-10, 20:03

Jaka bitwa następna?

Awatar użytkownika
Enzeru
Szlachcic
Posty:1225
Rejestracja:2008-08-11, 14:44
Lokalizacja:Łódź

Post autor: Enzeru » 2009-03-10, 22:13

Może Atak na karawanę z Nuln?
Proponuję następujące zmiany zasad:
1.Brak możliwości ucieczki jako odpowiedzi na szarżę.
2.Po stracie wierzchowca jeździec ląduje jako knock down (1-2 na kości przy normalnej ranie).
In the name of the Emperor I order you to die!!!

Awatar użytkownika
Enzeru
Szlachcic
Posty:1225
Rejestracja:2008-08-11, 14:44
Lokalizacja:Łódź

Post autor: Enzeru » 2009-04-24, 21:38

- Że cooo!?!?!? – ryk wściekłego wodza odbił się echem po całym obozie zielonoskórych. Żaden z wojowników Waaagh! Urwiczerepa nie chciałby być teraz na miejscu obiektu wściekłości swego herszta. Na swoje nieszczęście Snicket nie miał w tej kwestii wyboru...
- Jakeś powiedzioł? Jombo nie dycha?! Jak to sie stało?!!
Z każdym pytaniem Urwiczerep zbliżał swą zieloną morde coraz bliżej przerażonej sylwetki pajęczego jeźdźca. Snicket czuł jak krew odpływa mu z twarzy a nogawką, inny płyn, tworzy niewielką plamę wokół butów.
- Kiedy my pszyjechaly une już tam byli, udzie zabijali nocników a Jombo schowoł sie. My zaatakowali tych z ukami ale inni byli już przy Jombo. Ja próbuwał go ratować ale nie dało sie..
Potok słów zatrzymał się dopiero gdy goblin uznał że dokładnie opowiedział całą bitwę. Herszt spojrzał z obrzydzeniem na karykaturę wojownika stojącą przed nim i w zamyśleniu zmrużył oczy.
- Skoro przegraliśta...to czemuś tu wrócił? Przecie wiesz co Cie czeka...
Snicket przełknął ślinę. To była ta chwila. Teraz mógł ocalić swe nędzne życie przy pomocy jedenj informacji.
- Kiedym tu jechoł widzioł ja grupe udziów. Jechały une na wozach z takim znakiem – to mówiąc, goblin narysował na piachu coś co z grubsza przypominało armatę – Une jechoły do łupowiska.
Wszyscy zebrani z wyczekiwaniem popatrzyli na Urwiczerepa. Ten warzył w głowie słowa zwiadowcy. Ludzie powstrzymali go przed przyłączeniem nocnych goblinów do jego waagh! Ale teraz on ma szansę im się odwdzięczyć... Te armaty na pewno jadą aby dziesiątkować jego wojowników. Ale można temu zapobiec...
- Rozbijak!!
Przez grupę wojowników przecisnął się potężny ork.
- Weźniesz grupe chopaków i przygotujesz udziom przyjontko na trakcie. He he he!
Widząc,że Rozbijak nie do końca rozumie ideę „przyjątka”, Herszt postanowił rozjasnić mu w głowie.
- Zasadzkem masz zrobić! Tak jak to ostrouchy zawsze robiom! Ruszaj już!!
Ork zabrał na prędce kilku wojowników i ruszył w strone gościńca. Snicket tymczasem cichcem wymknął się z namiotu szefa. Dziś Gork i Mork czuwali nad nim...
***
Peter ledwo co powrócił do Nuln a już rozkazano mu eskortować kilka machin wojennych do Kemperbadu. Kiedy myślał,że uniknie tej straszliwej jatki jaka się szykowała, bogowie po raz kolejny postanowili sobie z niego zadrwić...
Zbliżali się właśnie do ruin zajazdu zniszczonego zapewne kilka lat temu w trakcie Burzy Chaosu. Peter miał złe przeczucia co do tego miejsca. Idealnie nadawało się na zasadzkę – z jednej strony ruiny a z drugiej niewysokie wzgórze. Spojrzał w kierunku swego dowódcy.Ten skinął mu głową podzielając jego obawy. Rajtarzy ukłuli konie ostrogami i wysforowali się przed czoło kolumny.
***
-Dobra. Suchajta. Ucznicy ukryjom sie w domu i na górce. Reszta chopaków schowa sie za górkom i rombniem na nich jak sie bedom przed strzałamy chować!
Gromkie okrzyki podwładnych upewniły Rozbijaka,że zaakceptowali oni jego „elfi” plan zasadzki. Jeden tylko Umpak stał z tempym wyrazem twarzy oparty o swoją wielką maczugę . Rozbijak popatrzył na swojego brata i westchnął z rezygnacją.
- Dla Ciebie Umpak mam specjalnom robote. Staniesz za tym murkiem i bedziesz czekoł jak my udziów tu zaganiac bedziem. Jak który łeb wychyli Ty go zara maczugerem zdzielisz i po robocie.
Umpak zarechotał z radością. To jedno docierało do jego pustej mózgownicy – dowalić komuś w łeb.
- Dobra! Na miejsca iczekamy...
***
Pierwsza strzała wbiła się tuż obok głowy Von Stromana. Inżynier przykucnął instynktownie i to ocaliło go przed drugim pociskiem.
- Orkowie!! – zakrzyknął jeden z żołnierzy eskorty. Trzy zielone kreatury stały na wzgórzu i szykowały swe łuki do ponownej salwy. Dwie kolejne wyglądały z okien ruin zajazdu. Rajtarzy popędzili swe konie w kierunku wzgórza. Von Stroman odblokował swą rusznicę wielostrzałową i wziął na cel jednego z orków zajmujących pozycję w ruinach, kątem oka zauważył,że dowódca strzelców bierze na cel jego kompana.
***
Najpierw padł strzał. Potem trzy albo cztery następne. Kiedy odłamki czaszki i czarna krew trysnęły ze szczytu wzgórza na czających się w dole wojowników Rozbijak zorientował się, że chyba nie wszystko idzie zgodnie z jego planem. Kilku jego chopaków już zabierało nogi za pas a jego krzyki wcale nie miały tego zmienić...
Po drugiej stronie pola bitwy jeden ze strzelców spadł rażony kilkoma pociskami z rusznicy prosto pod nogi swoich towarzyszy broni. Nie wszyscy z nich byli w stanie nerwowo wytrzymać widok swego druha rozbijającego się o klepisko.
***
Widząc co się dzieje Von Stroman zebrał strzelców w jedną schludną linie i przygotował sie na zalanie wroga ołowianym deszczem. Ta wypróbowana taktyka nie raz ocaliła jego życie.
Peter wypalił w plecy uciekającego orka i szybko sięgnął do olstra po kolejny pistolet. Rozejrzał się szybko po polu bitwy. Zieloni poszli w rozsypkę ale kilkanaście metrów dalej jakiś większy ork zebrał ich do kupy rozdając razy. Już miał skierować swego wierzchowca w tamtą stronę gdy nagle za jego plecami odezwał się huk salwy z muszkietów.
***
Rozbijak z trudem zebrał chopaków do kolejnago natarcia. Zanim jednak do niego doszło „ogniste patyki” ludzi dosiegły kolejnych dwóch jego wojowników. Tego było juz za wiele nawet jak na niego. Chwilę później grupa uderzeniowa poszła w rozsypkę.
***
- Dzięki Sigmarowi zielonoskórzy nie są zbyt dobrzy w przygotowywaniu zasadzek.
Von Stroman zabezpieczał właśnie swoją delikatną broń podczas gdy pozostali szykowali się do ponownego wymarszu.
- Herr Strauss. Proszę przepatrzeć teren przed nami żebyśmy nie wpadli na jakiegoś marudera.
- Ja wohl herr Stroman! – porucznik Strauss skinął na Petera i razem ruszyli w kierunku zabudowań.
***
Rozbijak uciekał ile sił w nogach. Przed nim pojawił się wysoki mur i wyrwa w nim, która oznaczała dla niego ratunek. Jeszcze tylko parę metrów...
***
Umpak stał za murem trzymając maczugę wysoko w górze. Słyszał ciężkie kroki uciekajacego człowieka. To brzmiało jak rycerz w ciężkiej zbroi. Umpak sie cieszył – im większy tym bardziej go boli. Gdy tylko głowa przeciwnika wychynęła zza wyrwy ork z potworna siłą zamachnął się maczuga rozchlapując mózg po trawie..
Umpakowi zajęło krótka chwilę zanim zorientował się,że został właśnie jedynakiem...
Ostatnio zmieniony 2009-04-26, 12:34 przez Enzeru, łącznie zmieniany 3 razy.
In the name of the Emperor I order you to die!!!

Awatar użytkownika
Enzeru
Szlachcic
Posty:1225
Rejestracja:2008-08-11, 14:44
Lokalizacja:Łódź

Post autor: Enzeru » 2009-04-24, 21:39

Wynik walk:
Imperium:2
Orkowie:0
Wpływ bitwy na fabułę:Jeden moździerz i jedna armata gratis na bitwę.
In the name of the Emperor I order you to die!!!

DrD
Mieszczanin
Posty:791
Rejestracja:2008-06-03, 08:29
Lokalizacja:Lodz

Post autor: DrD » 2009-04-26, 20:43

Hihi. Mimo, że przegrałem była kupa funu! :)

Awatar użytkownika
Enzeru
Szlachcic
Posty:1225
Rejestracja:2008-08-11, 14:44
Lokalizacja:Łódź

Post autor: Enzeru » 2009-04-26, 21:06

Aha! Ten ork z maczugą naprawdę tam stał!! Za murem! Obok wyrwy
Zasadzka Orky Style
In the name of the Emperor I order you to die!!!

ODPOWIEDZ