Blade Runner 2049

Wspaniały czy beznadziejny?

Moderator:Avalanche

Jak Ci się podobał film Blade Runner 2049?

*** - Świetny
5
71%
** - Taki sobie
1
14%
* - Słaby
1
14%
 
Liczba głosów: 7

Awatar użytkownika
Krakov
Arystokrata
Posty:2086
Rejestracja:2010-07-27, 21:44
Lokalizacja:Stąd

Blade Runner 2049

Post autor: Krakov » 2017-12-11, 16:59

Minęło już trochę czasu odkąd nowy Łowca Androidów przetoczył się przez kina. Odniosłem wrażenie, że wywołał sporo dyskusji i tych, którzy byli filmem zachwyceni była podobna liczba co tych, których ta produkcja zawiodła. Sam należę do tego pierwszego grona. Wiele mi się w nim podobało i jak dotąd było to chyba najlepsze co widziałem w kinie w 2017 roku. Słyszałem też parę krytycznych uwag pod jego adresem i rzeczowych argumentów wskazujących czemu był zły i jak dotąd żaden mnie nie przekonał.

A jaka jest Wasza opinia?

Do tematu dodałem ankietę. Celowo jest uproszczona do trzech wartości zamiast jakiejś 10-cio stopniowej skali, bo pewnie sam miałbym problem jaką ocenę mu przyznać. Bardziej chodzi mi o rozgraniczenie, czy zaliczamy się do którejś ze wspomnianych grup, czy też film nie wywołał w nas żadnych skrajnych emocji i był po prostu jednym z wielu ;)
Ostatnio zmieniony 2017-12-12, 16:48 przez Krakov, łącznie zmieniany 4 razy.
Kto chce, znajdzie sposób. Kto nie chce, znajdzie powód.

Awatar użytkownika
kaimada
Szlachcic
Posty:1418
Rejestracja:2009-11-24, 21:14
Lokalizacja:ten fenomen?

Post autor: kaimada » 2017-12-12, 09:47

Wspaniały, bardzo klimatyczny film. Kolejny sukces artystyczny Villeneuve'a. Czekam na Diunę
"You'd shoot a man in the back?"
"Well, it's the safest way, isn't it?"

“Co powiedział Xerxes do Leonidasa? - Pan tu nie stał!”

Awatar użytkownika
Milev
Osadnik
Posty:233
Rejestracja:2015-01-05, 21:03
Lokalizacja:Łódź / Górna

Post autor: Milev » 2017-12-12, 16:18

Brakuje w ankiecie czegoś pomiędzy świetny, a taki sobie ;) Dla mnie bardzo dobry. Parę słabszych momentów, ale ogólnie duży plus!

Awatar użytkownika
GoodNecromancer
Przewodniczący SMF
Posty:1289
Rejestracja:2009-01-31, 20:35
Lokalizacja:Łódź

Post autor: GoodNecromancer » 2017-12-12, 21:52

Mnie się film zwyczajnie dłużył, i nie tylko mi. Byliśmy z Olą i moja siostrzenicą (80-y rocznik, żeby nie było, że nie najmłodszy maruda przynudza). I nasza reakcja trzech osób w różnym w sumie wieku była podobna - popatrzyliśmy na siebie tacy nieco skonsternowani i w spojrzeniu każdego było niezadane na głos pytanie "Już? To tym się ostatnio ludzie tak zachwycają?". Mnie nawet nie przeszkadza to, że ja sobie zupełnie w innym kierunku wyobrażałem fabułę, niemniej ten film by naprawdę zyskał na skróceniu go o 30-40 minut. Wiele scen, ujęć jest wydłużonych na wyrost bez uzasadnienia fabularnego. Pana Goslinga to już nawet przez sen bym w miarę dokładnie potrafił zwizualizować. No i muzyka, a raczej jej brak, bo w zasadzie poszło to bardziej w kierunku operowania dźwiękiem o futurystycznym klimacie. Ale melodii nie było. W klasycznym filmie były fajne melodie, kawałki takie jak w początkowych ujęciach futurystycznego Los Angeles, czy "Memories of green", "Love theme", "Blade runner's blues", "Tears in rain" czy "End titles" zapadły w pamięć. Nawet dziś sobie mogę te utwory zanucić, zagwizdać itp. W nowym filmie tego nie ma.
Niemniej nie zaliczam nowego Blade Runnera do filmów słabych, bo byłoby to duże uproszczenie. Ja go po prostu nisko oceniam jako kontynuację oryginalnego filmu, szczególnie że z racji wieku miałem sposobność ocenić ten pierwotny film oglądając go wkrótce po tym, jak wszedł na ekrany. A wtedy takich filmów nie było - o czym innym były "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", "Gwiezdne wojny" były zupełnie inną bajką, "Poszukiwanie zaginionej Arki również, pierwszy "Obcy" także. Wymieniać można by długo. Ale oryginalny Blade Runner urzekał całokształtem i w tamtym czasie był jedyny w swoim rodzaju - wywierająca wrażenie sceneria futurystycznego L.A. z dobrze wkomponowaną weń w sumie sensacyjno-policyjną jakby fabułą i z klimatyczną muzyką w tle. Fajne było to zestawienie ładnych ujęć przyszłego Los Angeles i wizja ludzkości eksplorującej przestrzeń kosmiczną na tle zatłoczonego ciągle zachmurzonego i deszczowego miasta. Postacie też były niejednoznaczne w zachowaniu - niby sympatia powinna być po stronie Deckarda, bo to był ten dobry tropiący złych, ale on nie przebierał w środkach, mimo że samego go nurtowały wątpliwości. Z kolei ten zły replikant po popełnieniu zbrodni załatwienia swego stwórcy dopuszcza się w końcówce filmu czynu bardziej ludzkiego niż przyszedłby do głowy niejednemu przedstawicielowi naszego gatunku.
Słowem, ten stary film wywarł na mnie spore wrażenie, ten nowy zaś już nie. Jednak zważywszy na prosty fakt, że dzisiaj przy wszystkich możliwościach technicznych i ogromnej ilości filmów sf - lepszych i słabszych - jakie się kręci i jakie naprawdę bez większych problemów możemy obejrzeć, to nie wiem, czy dziś w ogóle jakiś film jest w stanie wywrzeć na widzach takie naprawdę duże wrażenie. Takie jakie wywołał pierwszy "Obcy" w kategorii horror sf, "Blade runner" w klasycznej socjologicznej sf, czy "Gwiezdne wojny" w klasie przygodowej mistycznej space opery. Wydaje mi się to niemożliwe, po prostu dzisiaj jest zbyt wiele filmów na rynku, aby jakiś jeden faktycznie mógł wkręcić w fotel i zdecydowanie wysunąć się na czoło.
Natomiast bardzo cieszy mnie, że nowy "Blade runner" się wielu osobom podoba, bo podobnie jak pierwowzór sprzed kilkudziesięciu lat, ten film nadal stawia ważne pytania o istotę człowieczeństwa, skłania do przemyśleń i oceny czy coś co pozornie jest dobre jest takim faktycznie (podobne wątpliwości możemy mieć przy czynach pozornie złych). I film pozostawia niektóre kwestie otwarte (jak to, czy Deckard to w końcu człowiek czy replikant) i jest to nadal bardzo Dickowskie. A takie treści na tle dzisiejszego mocno skomercjalizowanego kina należy mu zapisać zdecydowanie na plus. W epoce dość nijakich fabuł wielu współczesnych filmów, które są nafaszerowane efektami specjalnymi, a treść miewają dość papkowatą, dobrze dla kina (szczególnie kina sf), jeśli pojawił się film będący w sumie fantastyką socjologiczną kontynuującą rozważania rozpoczęte w oryginalnym Blade Runnerze. Bo szczególnie młodszy wiekiem widz, dzięki nowemu Blade Runnerowi może przekonać się, że tak też można kręcić filmy.
Necro
aka
Good Necromancer

Awatar użytkownika
Krakov
Arystokrata
Posty:2086
Rejestracja:2010-07-27, 21:44
Lokalizacja:Stąd

Post autor: Krakov » 2017-12-19, 13:26

Ja idąc na film (a w zasadzie już od chwili, gdy zobaczyłem trailer) miałem obawy, że ze starego Blade Runnera w nowym filmie zostanie tylko tytuł i epizodyczna rola Forda. Po prostu spodziewałem się, że mogą z tego zrobić taki typowy, współczesny film akcji. Szybki, napakowany efektami specjalnymi i strzelaniem do antków, nie skażony głębszą myślą. I byłem miło zaskoczony. Film się nigdzie nie spieszy i jakiegoś strzelania czy lania się po mordach nie jest więcej niż jest to konieczne. A jednak mi (nam) się wcale nie dłużył. Z pewnością nie bardziej niż pierwsza część. Kiedyś miałem trochę problem w ocenie pierwszego Łowcy Androidów właśnie przez wrażenie, że tam się niedużo dzieje. Dziś nadal tak uważam, bo jego fabułę można w zasadzie opisać jednym zdaniem, ale nie uważam tego za wadę. Bo nie chodzi o to ile się dzieje na ekranie ale o to, ile pytań w głowie widza ten obraz generuje. Jakie wywiera emocje, jaki kreuje klimat. I w tym sensie Blade Runner 2049 jest całkiem przyzwoitą kontynuacją.

Bardzo mi się podobało jak w tym filmie przedstawiono test Voighta-Kampffa - wypadło to dużo lepiej niż w oryginale. Te formułki były tak cudownie odczłowieczające głównego bohatera. Jakby wręcz powtarzał w kółko "nie jestem człowiekiem, nie jestem człowiekiem."

Świetne było też to, jak w K narasta przekonanie, że może jednak nie jest bezosobowym trybikiem w maszynie (tudzież "komórką") a jest kimś więcej, kimś wyjątkowym. Z jednej strony wierzy coraz mocniej, że jest synem Deckarda, z drugiej jego sztuczna dziewczyna powtarza mu, że jest inny i w ogóle. Nawet wymyśla mu imię. A później główny bohater dostaje w pysk informacją, że... nie. Jednak nie. To nie on jest cudownym dzieckiem. A jego ukochana sztuczna inteligencja była produktem z taśmy, zaprogramowanym tak, by dawać swojemu właścicielowi takie właśnie poczucie wyjątkowości.

Absolutnie się natomiast zgadzam, że muzyka w tym filmie nie istniała. Te "dźwięki" które nam serwowano były oczywiście niepokojące i powodowały pewien dyskomfort (co jak sądzę było celem twórców) ale nie ukrywały się do Vangelisa, a chwilami były wręcz irytujące (tym bardziej, że były nieznośnie głośne w porównniu z resztą filmu).

I jasne, do paru rzeczy można się jeszcze przyczepić. Chwilami film za mocno stara się wyjasnić wszystko widzowi, na zasadzie "jeśli jeszcze nie poskładałeś sobie tego w całość w swojej głowie, to teraz szybko powtórzymy ci najważniejsze sceny, żebyś na pewno zrozumiał". No i główna zła replikantka Luv nie ma absolutnie startu do Roy'a Batti'ego. Ale całościowo film mi się bardzo podobał i uważam go za godny sequel. No i wizualnie był piękny :)
Kto chce, znajdzie sposób. Kto nie chce, znajdzie powód.

ODPOWIEDZ