Post
autor: Sulik » 2009-11-10, 18:52
O no jak zaczeliście wymieniać to mi się przypomniało, że Hellsing widziałem, tylko że serial, w sumie chyba ze dwa sezony jeśli dobrze pamiętam. Polubiłem postać Alukarda.
GITS: Stand Alone Complex widziałem kilka odcinków, ale zupełnie mi nie przypadł do gustu. Totalnie zgubiono gdzieś genialną atmosferę rodem z Łowcy Androidów.
Widziałem też natomiast GITS 2! ale miałem wrażenie że oglądam zupełnie inny film. Również nie dorósł do pięt oryginałowi.
Widziałem też całkiem niedawno Vexille. Filmik bardzo mi się spodobał, fajna historia, ciekawa koncepcja, czadowa animacja.
Ciężko powiedzieć co lubię w anime bo tak naprawdę nie wiele tego widziałem.
GITS i Akira miały przede wszystkim nie powtarzalną fabułę. To było po prostu dobre SF a to doceniłbym w każdej postaci, fabularnej czy kreskówkowej. Grunt to dobra historia.
Lubie też ciekawych bohaterów, takich z krwii i kości, posiadających tło, motywy i egzekujących te motywy w relacji z rzeczywistością, która ich spotyka. TO właśnie ujęło mnie w Ninja Scroll oraz Hellsingu (chociaż Alukard był bardziej szalony, niż normalny, ale szalony konsekwentnie!).
Spirited Away mnie znudził ze względu na konwencję realizacji. Było też dużo graficznej estetyki, która mi zupełnie nie przypadła do gustu. Filmowi nie można odmówić kapitalnej realizacji i udźwiękowienia, historia, chociaż mazana palcem na piasku też się jakoś trzyma. Reszta to kwestia gustu więc nie ma o czym gadać chyba :(
Niestety dla mnie, większość anime jest po prostu oparta na podle napisanych scenariuszach, w których zachowania bohaterów są po prostu nie zrozumiałe i nie logiczne np. GITS 2. Są też anime, których autorzy za bardzo odlatują w kosmos na heroinowym haju, na przykład Vampire Hunter D, końcówka...
Są wreszcie najgorsze moim zdaniem anime czyli anime "śmieszne" adresowane chyba do młodszej lub starszej acz "lekko zdebilałej" publiczności, pełne dowcipów o podglądaniu majteczek bohaterki, duuużych oczowych emotikonów, i "śmiesznych" pluszowych kompanionów, które przypominają mi koszmarną postać Jar Jar Binksa ze Star Warsów. Mój rówiesnik, próbował mnie przekonać do "fajności" serialu Elven Bride. Nie muszę wspominać, że nie tylko nie oglądam serialu ale i z kolegą stosunki się ochłodziły ;).
Tyle odemnie.
Obejrze Cowboy beebop bo tytuł słyszałem, może coś dobrego.
Ostatnio zmieniony 2009-11-10, 18:53 przez
Sulik, łącznie zmieniany 1 raz.