Sezon Burz - Andrzej Sapkowski

Nowa książka Sapkowskiego

Forum do zamieszczania recenzji.

Moderator:Elmo

Awatar użytkownika
Gambit
Mieszczanin
Posty:779
Rejestracja:2009-03-04, 21:37
Lokalizacja:Wrocław

Sezon Burz - Andrzej Sapkowski

Post autor: Gambit » 2013-12-28, 01:08

Uparłem się żeby nie kupować nowej książki Sapkowskiego przed świętami. Byłem pewien, że Mikołaj doskonale zna moje upodobania i w wigilię wpadnie w moje łapki. Wpadła, więc świeżo po lekturze wypada mi coś o niej napisać, tym bardziej że wielu się z całą pewnością zastanawia, czy warto inwestować. Nie odpowiem na to pytanie, napiszę po prostu co myślę o książce.

W pierwszej kolejności muszę zaznaczyć że książka kierowana jest do osób znających już Geralta tak z opowiadań jak i z sagi i nie nadaje się na rozpoczęcie przygody z tym uniwersum.

Zacznę od okładki, która znacząco odbiega od pierwszych wydań opowiadań i od okładek sagi. Mnie na początku wydawała się tandetna, a wizja Geralta obciętego w hełm z grzywką chyba będzie mi się śnić po nocach. Oprócz tego w postaciach chyba nie ma nic wyraźnego. Bardzo wyraźna jest statua dziewczynki na fontannie (co niestety jest zmyłką, bo nie jest to silnie akcentowany element powieści). W porównaniu do wcześniejszych okładek na tej jest wręcz tłoczno. Na dodatek w tle widać dwa wiedźmińskie miecze (że wiedźmińskie możemy się domyślić czytając opis z tyłu książki).

Po przeczytaniu Sezonu Burz dalej uważam, że okładka jest tandetna.

Przyjrzyjmy się zatem teraz strukturze książki. Jest to kompletna powieść, nie zbiór opowiadań. Autor dzieli książkę na rozdziały wplatając poprzedzając je cytatami, tym razem w większości zaczerpniętymi z naszego świata. Pomiędzy rozdziałami znajdziemy od czasu do czasu Interludia (klik do Wikipedii i dowiadujemy się, że interludium to krótka humorystyczna scenka-przerwa wykorzystywana w teatrze średniowiecznym). Wykorzystanie interludiów teoretycznie mogłoby uczynić z głównego tekstu misterium. Co to ostatecznie znaczy (dla mnie)? Po pierwsze, Sezon Burz jest oderwany od sagi tematycznie. Nie nawiązuje do niej w najmniejszym stopniu. Po drugie, autor doskonale wiedział jak zakończyć książkę, narzuciła to sama forma jaką wybrał. Poczytajcie sobie o misterium przed lub po przeczytaniu Sezonu Burz, warto.

No to może teraz bohaterowie. W książce najwięcej miejsca poświęcono oczywiście Geraltowi, ale ze znanych i lubianych postaci pojawiają się również Jaskier, Yennefer oraz Nimue. Poza nimi poznamy paru nowych bohaterów oraz kilka ciekawych lokacji. Do ciekawych postaci można spokojnie zaliczyć czarodziejkę Koral oraz jej uczennicę Mozaik, które być może jeszcze kiedyś spotkamy (mam cichą nadzieję na kolejne książki) oraz niezwykle uprzejmy krasnolud lubiący pomagać innym. Czy bohaterowie z tej powieści są postaciami na miarę Szczurów, albo Bonharta, lub choćby Regisa, Milvy albo Cahira? Zdecydowanie nie i raczej można porównać ich do bohaterów pobocznych z pierwszych opowiadań, jak Doppler, Silvan, Rębacze, a najbardziej chyba jak Stregobor albo Renfri. Co to dla mnie oznacza? W opowiadaniach postacie częściej były jednowymiarowe, podczas gdy saga pokazywała ich różne oblicza. W Sezonie Burz postacie są raczej proste i jednowymiarowe. Podoba mi się to, że historie niektórych postaci poznajemy nie wprost, za to jednoznacznie.

Co do akcji i fabuły. Książka rozgrywa się, jak mi się wydaje, pomiędzy zdarzeniami znanymi z opowiadań Na krańcu świata oraz Wiedźmin, co można wywnioskować z dialogów (również już po poznaniu Yennefer i po tym jak wiedźmin ją porzucił). Akcja toczy się w młodziutkim królestwie Kerack, gdzie rządzi dopiero drugi król, w mieście o tej samej nazwie. Są to okolice Przyrzecza i Pontaru. Może to moja nadinterpretacja, ale ciężko nie odnieść wrażenia, że kraik ten jest pastiszem naszej ukochanej Rzeczypospolitej. Są to rzeczy drobne i mogę się mylić w tym punkcie, ale chętnie mogę o tym podyskutować z chętnymi, którzy uważają że nie mam racji. Innym miejscem jest zamek Rissberg, kompleks badawczy czarodziejów, gdzie dowiemy się nieco o tym kto i po co stworzył wiedźminów (a przynajmniej jaki przyświecał mu cel). Rissberg jest również, jak mi się wydaje, przejaskrawieniem pewnego elementu naszej polskiej rzeczywistości jakim są ludzie wykształceni. I ponownie - mogę się mylić, ale to pierwsza myśl, którą podtrzymam raczej i też chętnie podyskutuję na ten temat.

Książkę czyta się przyjemnie i szybko, nie ma przestojów w akcji, nie rozdziela się ona w nudny sposób na X bohaterów, ale widoczna jest różnica w stylu pisania. O wiele większy nacisk autor położył na stylizowanie wypowiedzi bohaterów. Czasami może to przeszkadzać, ale nawet pomimo tego dialogi są wciąż mocną stroną dzieła Sapkowskiego.

Pytania, na które może ktoś chce znać odpowiedź:
Czy trzeba znać poprzednie siedem książek żeby zrozumieć Sezon Burz?
W książce przewija się Nimue, którą zna się tylko i wyłącznie z Sagi, a żeby ogarnąć sagę, trzeba przeczytać opowiadania, jest Yennefer, z którą relacje od początku do końca są rozpisane w siedmiu wcześniejszych książkach, jest Jaskier, wspomina się o Vesemirze… No i oczywiście trzeba wiedzieć kim jest wiedźmin… W skrócie, nie sądzę, żeby znajomość poprzednich tomów była warunkiem koniecznym żeby po prostu przeczytać tą książkę, ale wielu rzeczy się nie zauważy, a powieść jako historia bez podparcia poprzednimi tomami jest sama w sobie po prostu zwykłą książką fantasy.

Czy książka ma sensowne zakończenie?
Tak, ma.

Czy warto ją kupić?
Fanowie kupią na pewno. Jak zaczynasz przygodę z wiedźminem to pamiętaj że Pani Jeziora została wydana w 1999 roku i do tej pory była ostatnim znaczącym elementem serii. Tak jest, 14 lat czekaliśmy na nową książkę o wiedźminie. Dla porównania, pomiędzy Ucztą dla Wron, a Tańcem Ze Smokami Martina jest 5 lat

Ile wiedźmina w wiedźminie i ASa w ASie?
Widać, że autor to nie jest ta sama osoba (no shit Sherlock…) i pisze inaczej. Świat ten sam, polityka jak zwykle zagmatwana, wiedźmin pełen skrupułów, Jaskier jak zwykle pieprzy, czarodziejka czymś tam pachnie i oczywiście jest wyzwolona seksualnie. Opowieść o Geralcie jakiego znamy i kochamy.

Czy książka zaskakuje czymś nowym?
Tak, ma całkiem obiecujące zakończenie (prawie nie tak tandetne jak okładka) i książka jest napisana w trochę innym stylu w porównaniu do poprzednich wiedźminów.

W sumie to by było na tyle. Pomimo chęci jednak polecam tą książkę. Fani Sapka już ją mają, a Ci którzy się zastanawiają nie powinni być rozczarowani. No chyba że okładką, która zupełnie nie pasuje do gustownych poprzedniczek.
Ostatnio zmieniony 2017-01-06, 18:10 przez Gambit, łącznie zmieniany 1 raz.

skobel
Arystokrata
Posty:1591
Rejestracja:2008-06-02, 22:15
Lokalizacja:Łódź

Post autor: skobel » 2013-12-28, 13:25

Dzięki serdecznie.
To pierwsza recenzja Sezonu, którą czytam i z szerokiego spektrum interpretacyjnego będzie na długo dla mnie wiodącą.

Cieszę się, ze się nie zawiodłeś.
Chętnie zagram sesję...
zgłoszenia mejlem.

Awatar użytkownika
Zielu
Wędrowiec
Posty:134
Rejestracja:2009-09-26, 22:41
Lokalizacja:Łódź

Post autor: Zielu » 2014-01-16, 16:34

Nawet ciekawa recenzja, ale powiem Ci, że jakoś okładki nie zauważyłem.. jak wrócę do domu, to zerknę na nią raz jeszcze.

Mnie podobało się zakończenie, sam motyw mieczy i tego niekończącego się pasma nieszczęść, trochę nie rozumiem tego końcowego, oczyszczającego wszystko potopu..

Podobało mi się za to końcówka i wspomnienie o strzydze, pokazuje to jak można się nabijać z własnych pomysłów, z perspektyw czasu.

ps. obiecałem odpisać, to odpisałem :D
Ostatnio zmieniony 2014-01-16, 16:36 przez Zielu, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Gambit
Mieszczanin
Posty:779
Rejestracja:2009-03-04, 21:37
Lokalizacja:Wrocław

Post autor: Gambit » 2014-01-16, 19:48

No bo przecież tego państewka nie było na mapie w sadze, więc trzeba było się go pozbyć.

Awatar użytkownika
Zielu
Wędrowiec
Posty:134
Rejestracja:2009-09-26, 22:41
Lokalizacja:Łódź

Post autor: Zielu » 2014-01-17, 11:54

No w sumie racja.. ale i tak takie niezapowiedziane tsunami, przy wiedzy i możliwościach magicnzych wszystkich wielkich...

Obejrzałem okładkę, masz trochę racji względem niej, jest nijaka, nie zapamiętałem jej w ogóle (byłem przekonany, że jest cała czarna, z oczami z tylu), a czasem jest tak, że okładki książek, które czytałem kilka lat temu pamiętam dużo lepiej.

ODPOWIEDZ